Chrześcijanie tysiącami uciekają z państw ogarniętych „arabską wiosną”. Żyli na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej przez prawie 2 tysiące lat. Za naszego życia mogą zniknąć stamtąd zupełnie.
Od marca 2011 r. z Egiptu uciekło 93 tys. chrześcijan. W Iraku 20 lat temu mieszkało 1,4 mln chrześcijan, a dziś zostało ich mniej niż 200 tys. Ci, którzy zostali, boją się o życie. Gwałtownie pogarsza się też położenie chrześcijan w Syrii i Libii, ogarniętych rewolucyjnym płomieniem „arabskiej wiosny”. Trwa wielki exodus najwierniejszych z wiernych, którzy od pokoleń trwali przy Chrystusie wśród muzułmańskiej większości w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Ich lokalne Kościoły były zakładane prawie 2 tys. lat temu, nieraz przez samych Apostołów. Przez te dwa tysiące lat bywało lepiej lub gorzej, jednak muzułmanie, ich sąsiedzi, jakoś ich tolerowali. Teraz nagle nie mogą. Nawet dyplomacja USA jest zaniepokojona. Sekretarz stanu Hillary Clinton oświadczyła we wrześniu: „Demokratyczne przemiany na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej stały się natchnieniem dla świata, ale też wystawiły mniejszości etniczne i religijne na nowe niebezpieczeństwa. Ludzie giną, zabijani przez swych sąsiadów z powodu pochodzenia etnicznego lub wiary. Mieszkańcy regionu (...) nie mogą zastępować jednej formy represji drugą” – apelowała. Jej ogólnikowymi apelami mało kto się jednak przejmuje. Katoliccy biskupi z tamtego regionu świata skarżą się, że chrześcijanie w ich diecezjach są poddawani czystkom etnicznym. Chrześcijańscy mężczyźni są mordowani przez muzułmanów, chrześcijańskie kobiety gwałcone, a policjanci nie przyjmują zgłoszeń od poszkodowanych chrześcijan. Jeśli nawet przyjmą, to rzadko naprawdę ścigają sprawców. A to islamistów rozzuchwala. Jak żyć w takim świecie?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak