Agnieszka Radwańska wygrała turniej WTA na twardych kortach w Pekinie (z pulą nagród 4,5 mln dol.), odnosząc największy sukces w karierze. Polska tenisistka (nr 11.) pokonała w finale Niemkę Andreę Petkovic (9.) 7:5, 0:6, 6:4, po dwóch godzinach i 34 minutach.
22-letnia Radwańska zdobyła siódmy tytuł w karierze, ale pierwszy w tak dużej imprezie - rangi Premier I z maksymalną pulą nagród. Wyższą kategorię mają tylko cztery zaliczane do Wielkiego Szlema i kończący sezon turniej masters - WTA Championships. W tym roku Polka odniosła już zwycięstwa w sierpniu w Carlsbadzie (721 tys. dol.) i przed tygodniem w Tokio (2.05 mln dol.).
W niedzielę Polka wygrała jedenasty mecz z rzędu. Sukces w Pekinie przyniósł jej 1000 punktów do rankingu WTA Tour oraz 775 500 dolarów, co jest najwyższą premią w jej karierze. Da jej to awans z 12. na ósme miejsce w rankingu WTA Tour, na którym była już w lutym 2010 roku.
Również ósma (skok z dziesiątej lokaty) będzie w klasyfikacji WTA "Championships", która wyłoni osiem uczestniczek kończącego sezon turnieju masters. W przyszłym tygodniu Polka będzie pauzować, a w kolejnym wystąpi w moskiewskim Kremlin Cup (z pulą nagród 721 tys. dol.), podobnie jak Petkovic i Francuzka Marion Bartoli, którą w poniedziałek finalistki z Pekinu wyprzedzą.
Pierwsze osiem piłek niedzielnego finału i tym samym dwa gemy pały łupem Radwańskiej, która na otwarcie przełamała serwis rywalki, po czym bez najmniejszych problemów utrzymała własny. Dopiero później Niemka zaczęła powoli nawiązywać walkę.
Atutem Petkovic, pochodzącej z bośniackiej Tuzli, jest wzrost (180 cm) i duża siła fizyczna, która pomaga jej rozprowadzać słabsze fizycznie rywalki pomiędzy narożnikami kortu. Polka jednak konsekwentnie starała się grać z kontry, gdy tylko przeciwniczka odegrała słabszą czy krótszą piłkę. W miarę upływu czasu jednak sama też coraz odważniej przejmowała inicjatywę w wymianach z linii głównej i sporadycznie chodziła do siatki.
Skutkiem odważnej gry było prowadzenie 4:1, po którym doszło do najbardziej wyrównanego gema w pierwszej partii. Niemka wykorzystała w nim dopiero trzeciego break pointa, połowicznie odrabiając straty z początku meczu.
Chwilę później krakowianka znów znalazła się w opałach. Przegrała dwie pierwsze piłki przy swoim podaniu, a przy drugiej Petkovic tak niefortunnie wykręciła prawą nogę w stawie kolanowym, że z ogromnym trudem i płaczem zdołała dojść do ławki. Po udzieleniu pomocy medycznej przez fizjoterapeutkę wróciła jednak do gry.
Zdobyła następny punkt, a po dwóch obronionych przez Polkę break pointach, doprowadziła do przełamania na 4:4. Starała się jak najbardziej odciążać obolałe kolano i dążyła do maksymalnego skracania wymian, natomiast Radwańska wyraźnie zgubiła rytm podczas kilkuminutowej przerwy.
Później nastąpiła seria wzajemnych przełamań, którą przerwała Polka w 12. gemie, wykorzystując drugiego setbola, po godzinie i 25 minutach walki.
W drugiej partii Niemka niemal nie popełniała błędów. Przy niektórych zagraniach miała też trochę szczęścia, ale dzięki agresywnej grze całkowicie zepchnęła rywalkę do głębokiej defensywy. Zdobyła sześć kolejnych gemów w ciągu niespełna 25 minut. Nie był to skutek słabszej dyspozycji Radwańskiej, ale świetnej dyspozycji rywalki.
Tę serię Petkovic udało się krakowiance przerwać na otwarcie trzeciego seta, gdy nieoczekiwanie zdobyła breaka. Chwilę później jednak sama straciła podanie. Ponownie przydarzyło jej się to w piątym gemie, ale od razu odrobiła stratę i gra się znów wyrównała, do stanu 4:4.
Wówczas ponownie udało jej się zdobyć gema przy serwisie Niemki, a kolejnego przy własnym podaniu wygrała przy drugim meczbolu. (PAP)
Od redakcji portalu:
Przypomnijmy, że Agnieszka Radwańska wpiera akcję: Nie wstydzę się Jezusa
kab/PAP