Warto ziarenka Bożej łaski zasiewać w sercach ludzi…
Kiedy to było? Bardzo dawno temu, bo minęło czterdzieści lat. Byłem na pielgrzymce z parafianami na Jasnej Górze. Pewnie pociągiem, bo autobus to było coś z pogranicza legalności i nie zawsze można było na ten luksus liczyć. Kilka dni temu przypomniał mi się taki szczegół. Dziecko – wtedy jeszcze mały szkrab, ładne dziewczątko, rezolutne, pobożne, rozśpiewane. W którym to miejscu było? Przed kaplicą św. Pawła Pustelnika? Chyba tam wtedy był obraz peregrynującej po Polsce Madonny. Nie pamiętam szczegółów. Ale wiem, że zapytałem wtedy, oboje klęczeliśmy: Chcesz być świętą? Młody wikary, pełen ideałów, sam podówczas wysoko mierzący – i dziesięciolatka... Dziecko szepnęło wtedy „tak”. Może było to w innym miejscu? Nieistotne. Ważne było owo „tak”. Nasze drogi spotykały się w przyszłości często – i na oazach, i na górskich szlakach. Mała była coraz większa. A ja czasem rzucałem dyskretne pytanie: Pamiętasz? Była mistrzem dyplomacji i dyplomatyczne były jej odpowiedzi. Nie widzieliśmy się jakichś ładnych parę lat. Niedawno przypomniała mi się ta scena z Jasnej Góry, bo wybieramy się na pielgrzymkę. Choć to inna parafia, inni ludzie, ale tak czasem z błyskami pamięci bywa. Następnego dnia dzwonek do drzwi. Otwieram, oczy miałem chyba jak pięciozłotówki. Poznałem, oczywiście. Stało przede mną nie dziesięcioletnie dziecko, ale dorosła kobieta, matka dzieciom. Serdeczne powitanie – jakoś różnica wieku między nami dziwnie zmalała. O, jest i mąż! Powitanie równie serdeczne. Długo siedzieliśmy przy szklankach wody i rozmawiali. Było o czym. Żegnamy się wreszcie, aż szkoda, że już im czas jechać. A trudno się rozstać. I wtedy usłyszałem dyskretne „pamiętasz?”. Nie wiem, czy to było tylko hasłowe przypomnienie i deklaracja, że sama pamięta, czy to było pytanie do mnie skierowane... Pewnie jedno i drugie. Popatrzyłem ucieszony. W jej oczach dwie duże łzy... Ziarenko rzucone czterdzieści lat temu nie zostało zapomniane. Wiem, że jest żywe – choć bez wątpienia i jej, i mężowi nie jest łatwo być świętymi. Może by nawet nie mieli odwagi tak określić swoich wysiłków. A ja? Ja też nie. Im jest pewnie bliżej do tego ideału sprzed lat niż mnie. Warto i trzeba takie małe, na pozór śmieszne i niby niewiele znaczące ziarenka zasiewać w sercach ludzi – także wtedy, gdy mają dziesięć lat albo i mniej. Nie trzeba się wstydzić takich odruchów, które nie wiadomo dlaczego każą komuś powiedzieć coś ważnego, choć przerastającego naszą zwyczajność. To ziarna Bożej łaski. My tylko siejemy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak