Palestyński prezydent Mahmud Abbas powiedział w sobotę, że decyzja Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie palestyńskiego wniosku o przyjęcie do organizacji zapadnie w ciągu tygodni, a nie miesięcy.
Abbas wrócił już samolotem z Nowego Jorku, gdzie w piątek złożył wniosek o członkostwo Palestyny w ONZ i przemawiał na forum Zgromadzenia Ogólnego. Na pokładzie samolotu lecącego do Ammanu powiedział dziennikarzom, że z początku członkowie Rady Bezpieczeństwa nie palili się do dyskusji nad wnioskiem, ale wydaje się - jak stwierdził - że zmienili zdanie po jego wystąpieniu w Zgromadzeniu Ogólnym, gdzie wezwał do zaakceptowania niepodległej Palestyny przez społeczność międzynarodową.
Palestyński prezydent lądował w stolicy Jordanii, ponieważ w stolicy Autonomii Palestyńskiej Ramalli nie ma międzynarodowego lotniska, a palestyńskie delegacje nie korzystają z izraelskiego lotniska Ben Guriona pod Tel Awiwem.
Szef palestyńskiej dyplomacji Riad al-Malki powiedział w radiu Voice of Palestine, że Rada Bezpieczeństwa zajmie się wnioskiem już w poniedziałek. Przyznał też, że palestyńscy dyplomaci wciąż starają się przekonać trzech członków RB: Nigerię, Gabon oraz Bośnię i Hercegowinę do głosowania na korzyść wniosku. Wówczas strona palestyńska mogłaby liczyć na dziewięć głosów koniecznych do przyjęcia wniosku w liczącej 15 członków (w tym pięciu stałych) RB ONZ.
Gdyby tak się stało, Stany Zjednoczone byłyby zmuszone do postawienia weta, które przysługuje tylko stałym członkom Rady, co Waszyngton już zapowiedział. USA popierają stanowisko Izraela, który twierdzi, że niepodległa Palestyna może powstać jedynie w wyniku negocjacji z Izraelem, a nie działań "jednostronnych".
Al-Malki odniósł się też do inicjatywy kwartetu bliskowschodniego(ONZ, UE, USA, Rosja), który w piątek wezwał Izrael i Palestynę do wznowienia rozmów pokojowych w ciągu miesiąca. Miałyby one prowadzić do zawarcia porozumienia do końca 2012 roku.
Szef palestyńskiej dyplomacji skrytykował tę propozycję mówiąc, że "jest niekompletna" i nie zawiera warunków stawianych przez stronę palestyńską, takich jak wycofanie wojsk izraelskich z terytoriów zajętych w 1967 roku czy zamrożenie osadnictwa żydowskiego na tych obszarach.
Izrael twierdzi, że gotów jest zasiąść do rokowań "choćby jutro"- jak oznajmił premier Benjamin Netanjahu. Władze w Jerozolimie nie godzą się jednak na żadne warunki wstępne, choć same domagają się, by Palestyńczycy uznali Izrael za "państwo żydowskie".
Kwartet zaapelował do obu stron konfliktu, by "powstrzymały się od prowokacyjnych działań". Jednocześnie podtrzymano swoje poparcie dla wizji pokoju w regionie nakreślonej kilka miesięcy temu przez prezydenta USA Baracka Obamę, który mówił, że podstawą porozumienia powinny być granice z 1967 roku z możliwością wynegocjowanej wymiany terytoriów. Oznacza to, że Izrael mógłby zatrzymać część swoich osiedli, które są przedmiotem sporu.
Plan kwartetu zakłada ponadto, że Izraelczycy i Palestyńczycy mieliby przedłożyć swoje ostateczne propozycje rozwiązań w sprawie granic oraz bezpieczeństwa w ciągu trzech miesięcy i powinni osiągnąć "znaczący postęp" na drodze do rozwiązania tych kwestii w ciągu pół roku.
Kwartet zamierza zwołać międzynarodowy szczyt w Moskwie "we właściwym czasie", by przyspieszyć ostateczne porozumienie palestyńsko-izraelskie, a także opracować plan międzynarodowej pomocy, której celem ma być wspieranie budowy i rozwoju instytucji państwa palestyńskiego.