Grzegorz I wiedział, że bez Chrystusa nic nie zdziała. Dlatego zdziałał tak wiele.
Na długo zapamiętano w Rzymie rok 590. Początkiem nieszczęść była wielka powódź. Tyber zalał wiele domostw. Jeszcze wody dobrze nie opadły, gdy rozszalała się epidemia dżumy, bodaj największa od założenia miasta. „Czarna śmierć” kosiła małych i wielkich tysiącami, Bez różnicy zaglądała do domów biedoty i do pałaców. Wśród jej ofiar był także papież Pelagiusz II. Na jego następcę wybrano Grzegorza, dawnego namiestnika Rzymu. Od czasu jednak, gdy sprawował władzę nad miastem, minęło wiele lat. Był jeszcze młodym człowiekiem, gdy zachwycił się zakonem św. Benedykta. Zapałał gorącym pragnieniem życia tylko dla Boga. Złożył więc najważniejszy w Italii urząd. Ze swojego wielkiego majątku ufundował sześć klasztorów na Sycylii, jeden w Rzymie, a i własny dom przebudował na klasztor. Resztę pieniędzy rozdał biednym. Kolejni papieże nie pozwolili mu jednak usunąć się z życia publicznego. Wykorzystywali jego wielkie zdolności. Pelagiusz II wysłał go nawet na 6 lat do Konstantynopola, jako swojego wysłannika na dwór cesarski. Ale i tam Grzegorz pozostał skromnym mnichem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak