W przemówieniu na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ Barack Obama przestrzegł w środę Palestyńczyków przed "drogą na skróty" do własnego państwa. Wezwał też do poparcia demokratycznych przemian w krajach arabskich i dalszej walki z proliferacją broni atomowej.
Kwestia palestyńska wypełniła około jednej trzeciej ponad półgodzinnego wystąpienia prezydenta USA. Obama powiedział, że "Palestyńczycy zasługują na własne niepodległe państwo", ale musi to nastąpić w wyniku negocjacji z Izraelem, a nie rezolucji ONZ, gdyż także Izrael "zasługuje na uznanie" przez swych arabskich sąsiadów.
"Nie ma drogi na skróty do zakończenia konfliktu, który trwa od dziesięcioleci. Pokój może być osiągnięty tylko przez samych Palestyńczyków i Izraelczyków" - oświadczył.
Obama potwierdził tym samym sprzeciw USA wobec planów prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, który zamierza wystąpić z wnioskiem do Rady Bezpieczeństwa ONZ o uznanie państwa palestyńskiego jako pełnoprawnego członka Narodów Zjednoczonych. Może to nastąpić w piątek. Waszyngton zapowiedział zawetowanie takiego wniosku.
"Wiem, że wielu jest sfrustrowanych brakiem postępu w procesie pokojowym (na Bliskim Wschodzie). Ja sam jestem sfrustrowany. (...) Pokój nie jest łatwy do osiągnięcia; gdyby był, dawno już by do niego doszło. Ostatecznie zależy on od zawarcia kompromisu między Izraelem a Palestyńczykami. Taka jest lekcja z Irlandii, Sudanu i innych krajów. I taka powinna być droga do państwa palestyńskiego - poprzez negocjacje między obu stronami" - podkreślił Obama.
Oświadczył, że Stany Zjednoczone są "niewzruszonym" obrońcą Izraela, który - jak zaznaczył - jest otoczony przez kraje, które przez dziesięciolecia prowadziły wobec niego wrogą politykę.
"Dzieci w tym regionie uczy się nienawiści do Izraela" - powiedział.
"Izrael zasługuje na uznanie i dobre stosunki z sąsiadami. Obie strony konfliktu mają uzasadnione aspiracje. Impas (w procesie pokojowym) może być przezwyciężony tylko wtedy, gdy każda ze stron wczuje się w położenie drugiej strony" - mówił.
Prezydent przypomniał, że obecny rok jest rokiem "niezwykłych przemian" na świecie, szczególnie w krajach arabskich, ogarniętych falą demokratycznych rewolt. Mówił o rewolucji w Tunezji, Egipcie i Libii. Wezwał też do międzynarodowej izolacji reżimu prezydenta Baszara el-Asada w Syrii, który masakruje demonstrantów.
"Musimy tu przemówić jednym głosem. Czas, aby Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła sankcje wobec rządu w Syrii. Nie ma usprawiedliwienia dla bierności w tej sprawie" - powiedział.
Obama zaznaczył też, że Stany Zjednoczone dążą do zakończenia prowadzonych przez siebie wojen.
"Kiedy obejmowałem urząd, w Iraku i Afganistanie służyło około 180 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Do końca tego roku liczba ta zmniejszy się o połowę i nadal będzie się zmniejszać. Ma to kluczowe znaczenie dla suwerenności Iraku i Afganistanu i dla siły USA, kiedy staramy się wzmocnić nasz kraj wewnętrznie" - oświadczył.
Zaapelował również o kontynuowanie wysiłków na rzecz zapobiegania proliferacji broni nuklearnej. Przypomniał tu o zawarciu układu START z Rosją - o dalszej redukcji strategicznej broni atomowej - oraz o zabiegach w celu przekonania Iranu do rezygnacji z tej broni.
Podkreślił, że przed Iranem i Koreą Północną mogłyby się otworzyć większe możliwości, gdyby kraje te dotrzymywały swych zobowiązań dotyczących ich programów nuklearnych. W przeciwnym razie grozi im izolacja.
"Przed narodami tych krajów jest przyszłość większych możliwości, jeśli ich rządy wypełnią swe zobowiązania. Ale jeśli będą nadal iść drogą prowadzącą poza prawem międzynarodowym, muszą się spotkać z większą presją i izolacją" - mówił.
Prezydent USA zaapelował też do społeczności światowej o wsparcie nowej Libii. "Na nas wszystkich spoczywa teraz odpowiedzialność za wspieranie nowego rządu libijskiego; teraz, kiedy stoi on w obliczu wyzwania, jakim jest przekształcenie tej obiecującej chwili w sprawiedliwy i trwały pokój dla wszystkich Libijczyków" - podkreślił Obama.
Wskazywał też, że świat musi podjąć "pilną i skoordynowaną" akcję, żeby uratować globalną gospodarkę.
"Jesteśmy z naszymi europejskimi sojusznikami, którzy zmieniają swe instytucje i stawiają czoło własnemu wyzwaniu fiskalnemu. Jeśli chodzi o inne kraje, to przywódcy stoją w obliczu innego wyzwania, przestawiając swe gospodarki w kierunku większej samowystarczalności i pobudzając popyt wewnętrzny, spowalniając zarazem inflację" - powiedział amerykański prezydent.
Obama zapewnił też o poparciu USA dla walki z biedą, analfabetyzmem i chorobami zakaźnymi na świecie.