Chociaż oficjalny licznik długu publicznego wskazuje, że dług publiczny wynosi obecnie około 20 tys. zł na każdego Polaka, to są jeszcze astronomiczne zobowiązania ukryte - informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Głównym „winowajcą” jest system emerytalny oraz jego ostatnia reforma. Jak wynika z danych przygotowanych dla „Dziennika Gazety Prawnej” przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, przyszli emeryci ubezpieczeni w ZUS mają zapisaną na I filarze kwotę 2,07 biliona złotych. Rzecz w tym, że tych pieniędzy nie ma. Zostały wydane, by można było wypłacić należne świadczenia obecnym emerytom. Pojawił się ogromny dług.
Do tej – i tak już ogromnej kwoty – trzeba dodać inne zobowiązania, których nie da się tak dokładnie wyliczyć. Chodzi tu głównie o emerytury służb mundurowych, rolników czy górników.
Kwota wyliczona przez ZUS obciąża każdego z nas na 53 tys. zł. Do tego należy dodać oficjalny dług publiczny – 20 tys. zł. na głowę. Mamy już 73 tysiące. To także nie koniec. Są jeszcze inne ukryte zobowiązania sektora publicznego. Pochodzą chociażby z tytułu opieki zdrowotnej czy emerytur rolniczych. To razem daje kwotę 80 tys. złotych – wyjaśnia „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak wyjaśnia „DGP” Paweł Dobrowolski, prezes Fundacji FOR, która przygotowała raport o ukrytych długach państwa, problem zadłużenia pogorszyła jeszcze ostatnia reforma systemu emerytalnego. W myśl nowych przepisów do OFE nie będzie trafiało 7,3 proc. naszych pensji, a zaledwie 2,3. To spowoduje, że szybciej będą rosnąć zobowiązania ZUS wobec przyszłych emerytów, a wolniej faktyczne oszczędności, ponieważ zamiast odkładać gotówkę w OFE, państwo zaciąga dług, który spłacać będą musiały przyszłe pokolenia. Pytanie, czy udźwigną ten ciężar i czy nie okaże się, że dzisiejsi 30 i 40-latkowie nie zobaczą nic z obiecywanych im świadczeń.
jad/Dziennik Gazeta Prawna