Jeśli pozbędziemy się sztuki, co będzie źródłem naszej refleksji?
W moim ulubionym Empiku zniknęła właśnie półka z poezją. Właściwie nie powinno mnie to dziwić. Półka kurczyła się od dawna, potem została opatrzona szyldem „aforyzm”, a książki z wierszami klasyków sąsiadowały na niej z wyborami złotych myśli, stanowiącymi dodatek do prezentów na różne okazje. W końcu zniknęła całkiem.
Dla mnie jednak ta sytuacja oznacza koniec pewnej epoki. Oczywiście mam świadomość, że – jak pisała Wisława Szymborska – tylko „niektórzy lubią poezję”; że w świecie masowej konsumpcji pozostaje ona niszą. Ale też wiem, że jest potrzebna; że sprzedaż niektórych tomików – wcale nie tych najbardziej znanych autorów – przekracza 1000 egzemplarzy, co jak na dzisiejsze realia czytelnicze nie jest wcale małym osiągnięciem. Spotykam się z ludźmi, którzy żyją poezją na co dzień. I niekoniecznie są to poeci czy literaturoznawcy. Czy ta grupa nie zasługuje na choćby małą półeczkę w ogromnych salonach sprzedaży?
Ten problem nie dotyczy zresztą tylko poezji. Wystarczy przejrzeć program telewizyjny, żeby zobaczyć, jak ambitna sztuka wypierana jest przez mało wyrafinowaną rozrywkę do kanałów tematycznych, do których dostęp mają tylko niektórzy. Ale jeśli pozbędziemy się sztuki, co będzie źródłem naszej refleksji? Pudelek? Telezakupy? Rozmowy w toku?
Szymon Babuchowski