Święty maksymalista

Jego imię dobrze go opisuje. Zawsze stawiał sobie maksymalne cele. Tak żył, tak wierzył, tak pracował i tak umarł. Po prostu Maksymilian.

Kiedy obóz koncentracyjny Auschwitz obiegła wiadomość o ucieczce więźnia, pozostali wiedzieli, że dziesięciu z nich czeka śmierć w bunkrze głodowym. 2 sierpnia 1941 roku więźniowie z bloku 14. ustawili się na apelu. Stali w słońcu długie 10 godzin. Dopiero wieczorem lagerführer Karl Fritzsch wybierał dziesięciu skazańców. Jednym z nich był Franciszek Gajowniczek. Kiedy Niemiec wskazał na niego, grobową ciszę przerwał szloch: „Moja żona, moje dzieci!”. Po chwili z szeregu wystąpił jeden z więźniów i skierował się w stronę oficera SS. Za coś takiego groziła śmierć na miejscu. Esesmani stali jednak jak skamieniali. „Was ist los?” – rzucił Fritzsch. Więzień numer 16670 odpowiedział po niemiecku: „Jestem księdzem katolickim. Chcę pójść do bunkra za jednego z więźniów, on ma żonę i dzieci…”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. Tomasz Jaklewicz