Główną przyczyną krzywdzenia innych jest brak przekonania – że inni to też ludzie.
Rafał Trzaskowski, kandydat KO na prezydenta, najwyraźniej zainspirował się świętym Pawłem, a konkretnie jego stwierdzeniem: „Stałem się wszystkim dla wszystkich”.
Nie jest tak? Od paru miesięcy ten człowiek dla liberałów jest liberałem, dla lewicowców lewicowcem, dla konserwatystów konserwatystą, ateistą dla ateistów i katolikiem dla katolików. Potrafi być wrogiem i zwolennikiem jednej rzeczy, entuzjastą i przeciwnikiem drugiej, jednocześnie robi za patriotę i za kosmopolitę, ideologię gender wspiera i się tego wypiera. I tak dalej. Ostatnio to już nawet zapomniał, że kazał zdejmować krzyże w urzędach, ale jak ktoś zechce, to sobie przypomni – najpóźniej w maju.
W jednym tylko pozostaje niezmienny: w popieraniu aborcji. Ostatnio, podczas wizyty w Zielonej Górze, nazwał polskie przepisy chroniące życie dzieci poczętych „średniowiecznym prawem”. Stwierdził tam, że „nie ma nic bardziej nieludzkiego niż zmuszanie kobiety do tego, żeby rodziła wbrew swojemu przekonaniu, albo żeby nosiła ciążę, wiedząc, że skończy się tragicznie”. I dumnie zadeklarował: „Prawa kobiet i równouprawnienie jest dla mnie absolutnie najważniejsze”.
Równouprawnienie, aha… Czyli że kobiety mają mieć taką samą możliwość „przerywania ciąży” jak mężczyźni? No, to ja jestem za! Niech żyją prawa kobiet! Ale wszystkich – więc również tych, które chwilowo znajdują się w fazie prenatalnej. Prawa ich męskich rówieśników także, ale to chyba oczywiste, skoro ma być równouprawnienie.
W tej sytuacji nie do końca zrozumiała jest wypowiedź pana Trzaskowskiego, który za nieludzkie uważa „zmuszanie kobiety do tego, żeby rodziła wbrew swojemu przekonaniu”. Nikt przecież nie zmusza kobiety do rodzenia. No, chyba że jest w ciąży – ale wtedy nie ludzie ją zmuszają, tylko natura. I nic tu do rzeczy nie ma jej przekonanie. Każda kobieta, która poczęła człowieka, urodzi go, chce czy nie chce – żywego albo martwego. W tym drugim przypadku może się to stać z przyczyn naturalnych albo z powodu ingerencji człowieka. Ingerencja taka – w postaci aborcji – to zabójstwo, bo tak nazywa się celowe spowodowanie śmierci człowieka. Dotyczy to również sytuacji, w której podejrzewa się, że dziecko długo nie pożyje. Od kiedy to przewidywanie, że ciąża „skończy się tragicznie”, uprawnia do spowodowania prawdziwej tragedii, jaką jest zbrodnia?
Oj, coś to naśladowanie św. Pawła słabo idzie. Ale nie mogło być inaczej, bo Paweł był „wszystkim dla wszystkich” po to, „żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych”, tymczasem panu kandydatowi raczej nie o ocalenie chodzi. W każdym razie nie ludzi.
KRÓTKO:
Ciocie pomogą
Panie z Aborcyjnego Dream Teamu, które założyły koło Sejmu „przychodnię aborcyjną Abotak”, pochwaliły się, że otrzymują wiele zgłoszeń o aborcje. Piszą, że jedno z pierwszych zapytań dotyczyło tego, czy można przyjść z dzieckiem. Odpowiedziały: „Oczywiście że można! Będzie minikącik, zabawki i ciocie: )”. Ależ te panie mają wrażliwość. No ale czego oczekiwać od kogoś, dla kogo aborcja jest „marzeniem”.
Kpina z prawa
W związku z otwarciem aborcyjnej „przychodni” Instytut Ordo Iuris złożył do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez twórców tej placówki. Prawnicy wskazują, że oferowana tam pomoc w nielegalnej aborcji, w tym dostarczanie kobietom tabletek poronnych, jest złamaniem prawa. Zadają pytanie, jak to możliwe, że „aborcyjne aktywistki, z których jedna została już raz nieprawomocnie skazana za przestępstwo pomocy w nielegalnej aborcji, jawnie otwierają, a nawet szeroko reklamują lokal, w którym, zgodnie z ich deklaracjami, mają być popełniane przestępstwa”. Odpowiedź dały same osoby zaangażowane w powstanie „przychodni”. Sugerują one, że nic im nie grozi, ponieważ, jak stwierdziły w programie TVP Info, „Donald Tusk obiecał, że osoby, które będą pomagać w dostępie do aborcji, nie będą ścigane”. I pewnie mają rację, bo w „demokracji walczącej” to władza decyduje o tym, co w Polsce jest prawem.
Franciszek Kucharczak
Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.