Na dramatyczne pytania zawarte w tytule, z pomocą św. Tomasza z Akwinu, odpowiada ks. dr hab. Tomasz Huzarek, teolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie.
Jarosław Dudała: Św. Tomasz z Akwinu pisał, że wszechmoc Boża najbardziej przejawia się w miłosierdziu. A dlaczego nie w stworzeniu wszechświata (który ma średnicę ponad 90 miliardów lat świetlnych)? Albo we Wcieleniu Syna Bożego, czyli zmieszczeniu nieskończonego Bóstwa w maleńkim ludzkim ciele? Albo w zmartwychwstaniu Chrystusa?
Ks. dr hab. Tomasz Huzarek: Dlatego, że to wszystko to, co pan wymienił, to przejawy Bożego Miłosierdzia. Tak przejawia się Jego nieskończona dobroć wobec świata.
Bo czy ze sprawiedliwości należało się światu, żeby został stworzony? Nie, to był akt nieskończonej Bożej dobroci, czyli – można powiedzieć – miłosierdzia.
Skoro wspomniał Ksiądz Profesor o sprawiedliwości, to przywołam inne słowa Tomasza z Akwinu: sprawiedliwość bez miłosierdzia jest okrucieństwem, a miłosierdzie bez sprawiedliwości jest matką wszelkiego – tu tłumaczenia bywają różne – rozpadu czy rozwiązłości…
… bałaganu, nieporządku.
Co to znaczy?
Podam bardzo prosty przykład: nam się czasami wydaje, że sprawiedliwość i miłosierdzie są przeciwieństwami. Że wzajemnie się znoszą.
Bo gdybym na przykład pożyczył od Księdza stówkę i nie zwracał, to mógłby Ksiądz albo postąpić ze mną miłosiernie i darować dług, albo postąpić sprawiedliwie i go wyegzekwować. Czyli: albo jedno, albo drugie. Albo miłosierdzie, albo sprawiedliwość. Czy można je jakoś logicznie pogodzić?
Nie tylko można, ale nawet trzeba. U Tomasza z Akwinu miłosierdzie wręcz zakłada sprawiedliwość.
W jaki sposób?
Weźmy taki przykład: stworzyłem projekt ładnego, porcelanowego kubka. Według mojej idei, w tym kubku zawsze powinna znajdować się woda – przynajmniej do połowy. Taką naturę wymyśliłem dla tego kubka. Według sprawiedliwości, temu kubkowi należy się woda. Ale ktoś tę wodę wylał. Powstał więc pewien brak. Jeśli miłosierdzie jest daniem ponad miarę, to żebym ja mógł wlać więcej niż pół, to najpierw muszę uzupełnić to pierwsze pół. Zadośćuczynić sprawiedliwości i dodać coś więcej. Dlatego Jan Paweł II pisał w encyklice „Dives in misericordia” (pkt 5) – i to jest myśl bardzo tomaszowa – że „miłość staje się
miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości, ścisłą, a
czasem nazbyt wąską” – przekroczyć, ale nie znieść.
Czym jest więc sprawiedliwość?
Sprawiedliwość w punkcie wyjścia to – według definicji starożytnego pogańskiego prawnika Ulpiana – stałe pragnienie oddania każdemu tego, co mu się słusznie należy. Ale u Tomasza to jest jeszcze coś więcej.
O. Tomasz Gałuszka OP (napisał znakomitą książkę pt. „Piękny Bóg, piękny człowiek. Zło z perspektywy teologii piękna Tomasza z Akwinu”, którą szczerze polecam) w jednym z wykładów mówi o sprawiedliwości u św. Tomasza w kontekście odpowiednich przyimków.
Po pierwsze, aby być sprawiedliwym, najpierw trzeba „być w…”, czyli wejść w świat drugiego człowieka bez oceniania, stawiania diagnoz, bez narzucania czegokolwiek. To jest fundamentalne, bo Chrystus, stawszy się jednym z nas, wszedł w nasz świat. Przyjął ludzkie zasady gry, był do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu.
Po drugie, aby być sprawiedliwym, trzeba „być z ...” – to nie tylko wejście w świat drugiej osoby, ale też świadome nawiązanie z nią relacji, przyjęcie za nią odpowiedzialności. Jezus też nawiązywał relacje, miał przyjaciół (Martę, Marię, Łazarza). Bo żeby pasterz mógł dobrze pasterzować, musi znać zapach swoich owiec, musi być z nimi, a nie ponad czy obok nich. Na tym poziomie pojawia się „bycie dla” – kiedy jestem w świecie drugiego, jestem z nim – mogę mu dać to, co mu się słusznie należy, a nie to, co mi się wydaje, że mu się należy.
To już jest bardzo wysoki poziom życia, a przecież ciągle jeszcze jesteśmy na poziomie podstawowym – poziomie sprawiedliwości. To nie jest jeszcze ten wyższy poziom, poziom miłosierdzia.
To nie jest nawet koniec myślenia Tomasza o sprawiedliwości! Dla niego sprawiedliwość to czasem także „bycie kontra…” – powiedzenie komuś: „nie”. Jezus nie kochał faryzeuszów mniej niż swoich uczniów, ale właśnie dlatego, że ich kochał i był wobec nich sprawiedliwy, mówił im: „panowie, nie! tak nie można, to jest na waszą zgubę”.
Wreszcie szersza perspektywa, nadprzyrodzona i kolejny przyimek: apud. W prologu Ewangelii według św. Jana czytamy, że „na początku było Słowo i Słowo było u Boga”. Tam jest ten przyimek apud, który wskazuje także, że Słowo było skierowane ku Bogu. Czyli: jesteśmy sprawiedliwi, kiedy pamiętamy skąd wyszliśmy i dokąd zmierzamy. Wyszliśmy z ręki Boga, a naszym celem jest zjednoczenie z Nim.
Kolejny przyimek: per, czyli „przez”. Chodzi o to, że Pan Bóg może mówić przez każdego. Ludzkość jest jak partytura utworu muzycznego. Każdy nuta i każda pauza są w niej potrzebne. Tak samo potrzebny jest każdy, kto istnieje. Ma osobową godność, która nie jest stopniowalna i nie można jej utracić. Każdy jest dla nas darem. Respektowanie tego to też rodzaj sprawiedliwości.
I wreszcie ostatni przyimek: „ponad” (supra) – tak właśnie działa Bóg wobec człowieka. Chodzi o to, żeby dać coś więcej. Jak Jezus, który przemienił wodę w wino. Było tego około 500 litrów! Ale taki właśnie jest Bóg. On zawsze daje więcej. I to też jest – według św. Tomasza – sprawiedliwość.
Jeśli tak się ją rozumie, to jest to już dobra podstawa do bycia miłosiernym, czyli przekraczania sprawiedliwości.
Ładnie to wygląda w takim – powiedziałbym – rachunku teologicznym. Rodzą się jednak pytania, jak pogodzić wielkie miłosierdzie Boga z istnieniem piekła? Jak je pogodzić z cierpieniem niewinnych?
Cierpienie, zwłaszcza cierpienie niewinnych, jest tematem bardzo trudnym. Nie sposób udzielić prostej, uniwersalnej odpowiedzi, która by pasowała do każdej sytuacji. Najpierw pewnie należałby rozróżnić – tak czynił Tomasz – różne rodzaje cierpienia, trzeba by wskazać różne źródła zła (jak zło naturalne, demoniczne czy też zło będące skutkiem wyboru człowieka). Łatwo się w tym wszystkim pogubić i podać odpowiedź zbyt uproszczoną, pochopną, która byłaby niesprawiedliwa, bolesna dla tych, którzy doświadczają ogromnego cierpienia. Jak się wydaje, jest to sprawa indywidualna, dotykająca niezwykle intymnej relacji człowieka z Bogiem, która wymyka się ogólnym odpowiedziom.
Warto tu znowu przyjrzeć się Tomaszowi. On od najmłodszych lat doświadczał wiele cierpienia, także swoich bliskich. Jako dziecko był świadkiem śmierci młodszej siostry, która została porażona piorunem. Jeden z jego braci został skazany na śmierć podczas politycznej zawieruchy. Ale ufność w Bogu, będąca owocem niezwykle intymnej relacji miłości, pozwalała Tomaszowi w innym świetle widzieć cierpienie. Dzięki tej ufności Tomasz nie stawiał sobie pytania o cierpienie niewinnych. Trzeba wejść w tajemnicę Bożej miłości, Bożego troski o historię każdego człowieka, która jest splątana z dziejami innych ludzi, ale zawsze jest absolutnie wyjątkowa, niepowtarzalna.
A piekło... Pan Bóg traktuje nas naprawdę poważnie. Choć robi wszystko, żeby nas do siebie nawrócić i każdemu daje łaskę bycia Jego przyjacielem, to jest to jednak nasza decyzja.
Skoro dawanie z nadmiarem jest jeszcze sprawiedliwością, to czym jest miłosierdzie?
Według Tomasza, miłosierdzie zawiera w sobie dwa podstawowe elementy. Po pierwsze, jest w nim smutek z powodu cudzej biedy, wrażliwość, poruszenie serca – jak u miłosiernego Samarytanina z przypowieści. Element drugi to działanie, by zaradzić tej biedzie. Na przykład spotykam człowieka bezdomnego. Jest mu zimno. Mogę mu dać swój używany płaszcz, ale mogę też kupić mu nową kurtkę z najlepszego materiału. To będzie coś „ponad” standard – i to jest w istocie miłosierdzie.
To ważne, bo św. Tomasz pisał, że w miłosierdziu streszcza się religia chrześcijańska.
Myślę, że trafił tu w punkt.
Tym bardziej dziwią słowa byłego arcybiskupa Brukseli kard. Josefa de Kesela, który w akcentowaniu miłosierdzia widział protekcjonalizm.
Być może to fragment dłuższej i bardziej złożonej jego wypowiedzi. Powiem tak: gdy spotykam ateistę, to pytam go, w jakiego Boga nie wierzy. Kiedy on opisze Boga, którego odrzuca, bardzo często mogę mu odpowiedzieć: „W takiego Boga ja też nie wierzę, Bo takiego Boga nie ma”.
Ewangelia mówi, że błogosławieni są czystego serca, bo oni Boga oglądać będą. Czystość ma kilka poziomów znaczeń. Pierwszy to oczywiście wolność od grzechu. Ale drugi poziom czystości serca to wolność od niewłaściwych wyobrażeń o Bogu, od niewłaściwych sformułowań, które sprawiają, że tak naprawdę nie wiemy, jaki On jest. Oczywiście, nasza wiara w Boga jest drogą. Ciągle na nowo odkrywamy, pogłębiamy i rozszerzamy nasze rozumienie Pana Boga. Ale niewłaściwe wyobrażenia dotyczące tego, jaki jest Pan Bóg, mogą nas w tej drodze zatrzymać albo sprowadzić na manowce.
Niewątpliwie św. Tomasz z Akwinu był najbardziej wpływowym teologiem ostatnich 800 lat. Również w czasach św. Faustyny. To dlaczego Pan Jezus musiał przyjść do prostej polskiej zakonnicy, żeby przypomnieć światu, jaki Bóg jest naprawdę – że jest Miłosierdziem?
Znawca św. Tomasza ks. prof. Mirosław Mróz mawiał: „Św. Tomasz – tak! Tomizm – niekoniecznie”. Bo nie każdy tomizm był zgodny z myślą Tomasza. Być może teologia odeszła od pełnej wizji Tomasza, akcentując jej prawniczo-sprawiedliwościowe fragmenty i gubiąc ideę Bożego Miłosierdzia, która jest u Tomasza silnie obecna. W każdym razie ta sytuacja pokazuje, jak Panu Bogu bardzo zależy na tym, żebyśmy poznali, jaki On jest.
Niniejszy tekst jest częścią cyklu rozmów o Bożym Miłosierdziu w ujęciu wielkich postaci Kościoła.
Jarosław Dudała
Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.