Stawanie przez część polskich polityków i komentatorów w sporze między Sikorskim a Muskiem i Rubio po stronie Amerykanów jest niezrozumiałe, szczególnie, że polski minister upomniał się o nasze bezpieczeństwo i pieniądze polskich podatników. Czy naprawdę warto na złość Sikorskiemu odmrozić Polsce uszy?
10.03.2025 20:44 GOSC.PL
W telegraficznym skrócie było tak: najpierw Elon Musk opublikował na platformie "X" post, w którym stwierdził, że wojna na Ukrainie nie ma dalszego sensu, a odcięcie strony ukraińskiej od dostępu do internetu za pośrednictwem systemu Starlink (którego Musk jest właścicielem) skończyło by wojnę w mgnieniu oka. Na to odpowiedział mu szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, który stwierdził, że większość starlinków, z jakich korzysta ukraińska armia jest opłacane przez polskie ministerstwo cyfryzacji w ramach komercyjnej umowy, w związku z czym odcięcie sieci uderzyłoby poważnie we wiarygodność firmy Muska i zmusiło stronę polską do wypowiedzenia umowy i podjęcia współpracy z innym operatorem (takim, choć na mniejszą skalę jest choćby Eutelsat). Na odpowiedź Sikorski musiał poczekać, aż Ameryka wstanie ze snu, doczekał się jej jednak z dwóch stron: z jednej strony polskiego ministra zaatakował sekretarz stanu Marco Rubio, który napisał, że nikt nie bierze w stanach pod uwagę szantażowania Ukrainy ocięciem starlinków, a tak przy okazji to Sikorski powinien za ten sprzęt podziękować, z drugiej zaś do awantury włączył się Elon Musk, który szefa polskiej dyplomacji nazwał "małym człowiekiem", który nie ma pojęcia, że Polska ponosi tylko niewielką część kosztów.
Tym, co wydaje się najciekawsze, są reakcje na tę wymianę "uprzejmości" wśród polskiej klasy politycznej i komentariatu. Naturalnym bowiem wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale nad Wisłą nazywanie polskiego ministra przez sojuszników "małym człowiekiem" w odpowiedzi na rzeczową uwagę spotka się z oburzeniem. Otóż część polityków Prawa i Sprawiedliwości, a za nimi niektórzy prawicowi komentatorzy i sympatycy tej partii zaczęli... przepraszać za wpis Sikorskiego.
Sytuacja jest absurdalna i budzi zażenowanie. Niezależnie bowiem od sympatii, jaką darzy się ministra Sikorskiego, we wspomnianym wpisie szef polskiego MSZ przytoczył konkretne fakty (jak np 50 mln dolarów, jakie Polska wydaje ze swojego budżetu na utrzymanie ukraińskich starlinków). Dodajmy, że były to fakty o dwóch zasadniczych znaczeniach. Pierwsze to interes polskiego bezpieczeństwa - z naszego punktu widzenia jest przecież istotne, by ukraiński front nie upadł i by rosyjska armia była zatrzymana jak najdalej od polskiej granicy (co zresztą zauważył w swoim wpisie Rubio). Drugie to podkreślenie, że obecność kilkudziesięciu tysięcy starlinków na Ukrainie to nie efekt działalności charytatywnej Elona Muska, ale wynik komercyjnej umowy, której koszty ponosza polscy podatnicy. Jeśli więc Musk sugeruje publicznie, że mógłby je tak po prostu odciąć, to polski minister słusznie przypomniał mu, że oznaczałoby to bezprawne zerwanie umowy podpisanej z polskim rządem. Sikorski stanął więc nie tylko w obronie polskiego bezpieczeństwa, ale również pieniędzy polskich podatników.
Efektem zresztą wpisu ministra była ważna deklaracja Rubio, że rząd Stanów Zjednoczonych nie będzie w ten sposób szantażował Ukraińców (co jednocześnie było przytykiem w stronę Muska, którego wtrącanie się w zakres kompetencji sekretarza stanu jest Rubio nie w smak, o czym donoszą ostatnio amerykańskie media).
Minister Sikorski jest znany z ciętego języka i pewnej formy uzależnienia od szybkiego uzewnętrzniania swoich myśli w mediach społecznościowych. Bywało, że stawiał w ten sposób Polskę w niekomfortowej sytuacji, jak wtedy, gdy podziękował Amerykanom za wysadzenie gazociągu Nord Stream. Tym razem jednak trudno odmówić mu racji. Musk swoim wpisem zaatakował polskie interesy i umowę, której polska jest stroną. Sikorski stanął w tej sytuacji na wysokości zadania. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi nie oznacza bowiem bezwzględnego posłuszeństwa i zgody na deptanie naszych interesów. Owszem, nie należy zaogniać niepotrzebnie relacji z naszym najważniejszym z punktu widzenia bezpieczeństwa partnerem, ale jeśli ten partner działa wprost przeciw naszym interesom, należy je jasno artykułować. Warto więc przed odhaczeniem rytualnej krytyki pod adresem politycznego konkurenta, jakim dla polityków PiSu jest Radosław Sikorski, wziąć głęboki oddech i zastanowić się, czy minister nie miał przypadkiem racji. Szczególnie, że sprawa nie dotyczyła wewnątrzkrajowych, partyjnych rozgrywek, ale czegoś, co powinno łączyć wszystkie siły polityczne w kraju, od prawej do lewej - podmiotowości Polski na arenie międzynarodowej. Przepraszający za wpis Sikorskiego najwyraźniej o tym zapomnieli. Czy naprawdę warto na złość Sikorskiemu odmrozić Polsce uszy?
Wojciech Teister
Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.