Jedną z pierwszych decyzji prezydenta Trumpa było zamrożenie finansów w programach USAID, co dla polskich lewicowych organizacji okazało się ciosem, więc podniosły lament. Czy jest on uzasadniony?
Agencja Stanów Zjednoczonych do spraw Rozwoju Międzynarodowego pod koniec stycznia ogłosiła, że wstrzymuje wypłacanie środków. Było to pokłosie pierwszego dnia urzędowania prezydenta Donalda Trumpa i skutek jednego z jego słynnych kilkunastu podpisów, które ku zdumieniu świata tego dnia złożył. Odcięcie finansowania USAID wynika z dwóch powodów. Po pierwsze podyktowane jest realizacją postulatu America First, czyli gwałtowną optymalizacją finansów publicznych USA, za którą odpowiada Elon Musk, stojący na czele Departamentu Efektywności Rządu (DOGE). Drugim powodem jest wstrzymanie finansowania projektów określanych przez Biały Dom jako „niedorzeczne”. Pod pojęciem niedorzeczności nowa administracja rozumie projekty promujące m.in. „migrację, aborcję lub ideologię gender”. Już 24 stycznia sekretarz stanu Marco Rubio ukonkretnił nowe zasady finansowe USAID w swoich wytycznych dla placówek dyplomatycznych. Zaordynował, by nie wstrzymywać finansowania pomocy, która ma ratować życie – dalej do potrzebujących płynąć będą pieniądze, żywność, leki i schronienie. Pozostałe projekty mają pozostać zamrożone na 90 dni. W tym czasie ludzie Muska przeprowadzą szczegółową ewaluację programów USAID i po trzech miesiącach zapadną ostateczne decyzje. Można się spodziewać, że dla wielu projektów rzeczywiście będą one ostateczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Kopański