Im mniej pewna sytuacja międzynarodowa, tym większa powinna być nasza narodowa odpowiedzialność.
1. Globalna geopolityka w poślizgu
Takiego początku drugiej prezydentury Donalda Trumpa nikt się chyba nie spodziewał. Ofensywa w Arktyce (zapowiedź przyłączenia Grenlandii), zapowiedzi przesiedlenia arabskiej ludności Gazy, wreszcie odmowa przyjęcia Ukrainy do NATO to tylko niektóre z poruszających deklaracji nowego prezydenta. Komentatorzy tłumaczą złożony sens i ukrytą racjonalność tych oświadczeń. Oczywiście warto się nad tymi analizami zastanawiać, ale nigdy nie należy rezygnować z własnego zdrowego rozsądku. A przede wszystkim zauważyć rzecz najbardziej oczywistą. Globalna geopolityka bardzo gwałtownie przyspiesza, więc może wkrótce wpaść w poślizg. Pora myśleć o Polsce, o tym, jak nas przygotować na zmiany w polityce międzynarodowej.
2. Ameryka przypomina Europie
o europejskiej cywilizacji
Na konferencji w Monachium wiceprezydent J.D. Vance wsparł apel generała Kellogga o większe zaangażowanie państw zachodnioeuropejskich we własną obronę. Ale przede wszystkim wezwał Europejczyków do refleksji na temat tego, czego właściwie chcielibyśmy bronić. Bo największe zagrożenia dla Europy płyną z wewnątrz. Wynikają z „porzucania przez Europę swoich najbardziej fundamentalnych wartości”.
Vance przypomniał europejskim przywódcom o komunizmie i o co Zachód z komunizmem walczył podczas zimnej wojny: o wolność Kościoła, o wolność narodów, o wolność polityczną. A dziś Europa wygląda tak, jakby uznała, że komuniści właściwie mieli rację, jedynie lekko zboczyli z właściwej drogi. Ta Nowoeuropa cieszy się z unieważniania wolnych wyborów i zachęca do tego, żeby unieważniać kolejne, wprowadza cenzurę, prześladuje obrońców życia, a nawet publicznie wzywa do składania na nich donosów.
Wiceprezydent USA nie tylko wyliczył słabości Europy, ale i poparł publicznie reakcję narodów europejskich, organizującą się wokół sprzeciwu wobec imigracjonistycznej polityki i ideologii dotychczasowych rządów.
3. Czym jest dzisiejsza Rosja?
Dobrze, że Vance przypomniał komunizm, bo właściwie nikt do niego nie nawiązywał w czasie wojny na Ukrainie. Za decydującą przyczynę wojny uznano „raszyzm”, rosyjską historię i kulturę, łącznie z pisarstwem Dostojewskiego i muzyką Czajkowskiego. Związek Sowiecki i neosowiecki charakter współczesnej Rosji pozostaje tematem tabu. Czy nie z powodu niejasnego stosunku do komunizmu, o którym mówił w Monachium wiceprezydent USA?
Tymczasem o tym, czym jest dzisiejsza Rosja, najlepiej świadczy zespół wyznaczony przez Putina na rozmowy z Amerykanami o wojnie na Ukrainie. To Jurij Uszakow, absolwent sowieckiej akademii dyplomatycznej z czasów Breżniewa, Siergiej Naryszkin, były oficer sowieckiego KGB, i tajemniczy przyjaciel rodziny Putina, Kirył Dmitriew, którego rodzina jeszcze w czasach sowieckich jeździła do Stanów, a potem on sam studiował na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. Kto mógł?
4. Najlepszy sojusznik Brukseli
Prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, zdystansował się od przemówienia J.D.Vance’a. Oświadczył natomiast, że Unii Europejskiej potrzeba więcej władzy, że „nadszedł czas i muszą zostać utworzone siły zbrojne Europy”. Ukrainie trudno się dziwić. Szuka sojuszników, gdzie może. Ale Unia Europejska już wcześniej (choćby przez zaciąganie, również na nasz rachunek, długów wojennych) postanowiła wykorzystać wojnę jako okazję do zwiększenia swej władzy nad państwami. Choćby to pokazuje, jak bardzo mylili się ci, którzy wojnę traktowali nie jako dramatyczne wyzwanie, ale jako okazję i szansę, „gwiezdny czas” globalnej konfrontacji z Rosją.
5. Kto pamięta o Polsce?
Dziś Stany Zjednoczone otwarcie mówią o potrzebie odciągnięcia Rosji od sojuszu z Chinami i Iranem. Osiem lat temu (dosłownie w dniu inauguracji pierwszej kadencji Donalda Trumpa) ogłosiliśmy z Kazimierzem Ujazdowskim artykuł w „Rzeczpospolitej”, apelując o włączenie sprawy demilitaryzacji Królewca do ewentualnych rozmów odprężeniowych między Waszyngtonem a Moskwą. Potem równie ważna stała się sprawa wycofania wojsk rosyjskich z Białorusi. To powinny być priorytety naszej polityki. Zapowiedź rozmów amerykańsko-rosyjskich może nam się podobać lub nie, ale Polska nie jest w stanie ich torpedować. I cena takiej polityki byłaby dziś dla naszego kraju znacznie wyższa niż wszystko, co w ciągu wojny na Ukrainie robiliśmy.