Był lubiany i lubił, a właściwie lepiej byłoby powiedzieć: kochał ludzi. Wydawało się, że chce modlitwą i dobrym słowem objąć wszystkich, nikogo nie pominąć.
17.02.2025 11:11 GOSC.PL
Od kilku dni nie mogę przestać o nim myśleć: ksiądz Grzegorz Dymek, zamordowany 13 lutego na plebanii parafii Matki Bożej Fatimskiej w Kłobucku. Choć wielu parafian powiedziałoby raczej: „ksiądz Grzesiu” albo po prostu „Grzesiu” – bo tak go nazywali. W Kłobucku powiedzenie, że idzie się na Mszę „do Fatimskiej” albo „do Grzesia”, było synonimem – tak bardzo utożsamiano go z tą parafią, w której tworzeniu uczestniczył od samego początku, czyli od 1998 roku. Parafia składa się w dużej części z ludności napływowej, a jednak księdzu Grzesiowi, krok po kroku, udawało się budować wspólnotę, która gromadziła się początkowo w blaszanym baraku, zaadaptowanym na tymczasową kaplicę. Równolegle trwała budowa świątyni – trwała długo, kilkanaście lat, bo parafia jest niewielka, ma około dwóch tysięcy wiernych. Udało się jednak doprowadzić dzieło do końca. Zarówno wspólnota, którą często nazywał „rodziną fatimską”, jak i kościół materialny, były dziełem jego życia.
Miałem okazję go poznać – błogosławił nasze małżeństwo, a potem wielokrotnie uczestniczyłem w Mszach „u Grzesia”, kiedy przyjeżdżaliśmy odwiedzić teściów. Zapamiętałem go z prostych, ale mądrych kazań i dobrego kontaktu z parafianami, do których często wychodził po Mszy, by się przywitać i zamienić parę słów. Wielu z nich znał po imieniu. Był lubiany i lubił, a właściwie lepiej byłoby powiedzieć: kochał ludzi. Ogłoszenia parafialne zawsze zamieniały się u niego w „litanię” tych, za których mieliśmy się modlić: matki oczekujące potomstwa, zmarłych, chorych, których całą listę wyliczał z imienia. Tak jakby chciał modlitwą i dobrym słowem objąć wszystkich, nikogo nie pominąć.
Nie wiem, jakie mogły być motywy zabójcy – nie potrafię sobie tego ułożyć w głowie. Media wskazują na możliwy motyw rabunkowy, bo ksiądz Grzegorz, chcąc uczciwie rozliczyć się z parafianami, powiedział niedawno z ambony o wysokości kwoty zebranej podczas kolędy. To jednak tylko spekulacje. Głęboko symboliczny wydaje mi się fakt, że zginął w dzień fatimski, równo w dwudziestą rocznicę śmierci siostry Łucji. I choć po ludzku trudno sobie wyobrazić ten kościół bez niego, wierzę że jego dzieło przetrwa i zaowocuje – jak wszystkie dobre dzieła.
Szymon Babuchowski
Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. W „Gościu” jest kierownikiem działu Kultura. Poeta, autor siedmiu tomów wierszy. Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Marcin Styczeń, Natalia Niemen, Stanisław Soyka i wykonawcy projektu Betlejem w Polsce.