Minister Sikorski na portalu społecznościowym nazwał Powstanie Warszawskie "narodową katastrofą". Dawno nie poczułam się tak zażenowana i zawstydzona. W pamięci od razu stanęli mi ci wszyscy starsi ludzie - bohaterowie nie tylko Warszawy, których poznałam.
01.08.2011 14:37 GOSC.PL
To, że ocena Powstania Warszawskiego budzi i będzie budzić kontrowersje, jest jasne. Historycy spierają się czy sens miało, czy było skazane na klęskę itd. Jedni twierdzą, że było kolejnym narodowowyzwoleńczym, romantycznym zrywem, w którym ginęły dzieci, a dowództwo nie miało prawa posyłać walczących na pewną śmierć. Inni - w oparciu o fakty zresztą, przypominają że początkowo Powstanie miało trwać kilka dni. Za Wisłą bowiem stały wojska radzieckie. I gdyby tylko zechciały pomóc... Przytacza się też przypuszczenia, że gdyby nie zryw sierpnia 1944, być może po wojnie zostalibyśmy 17 - stą republiką ZSRR. To determinacja Polaków miała pokazać Stalinowi, że lepiej z nas (przynajmniej oficjalnych) poddanych nie robić. Tyle tytułem historycznego wstępu.
Stają mi przed oczami dziesiątki osób - starszych panów i pań, którzy w Powstaniu walczyli. Miałam możliwość poznawania ich jeszcze w liceum. Chodziłam do jednej ze szkół warszawskich, która jeszcze w latach 90. (przed ogólnopolskim zainteresowaniem tematyką powstańczą) zapraszała powstańców, starała się łączyć pokolenia. Dlatego nie raz słyszałam zdania typu: "Nie mogliśmy inaczej. Gdybyś była wtedy w Warszawie, też MUSIAŁABYŚ walczyć. Nas nie trzeba było prosić. Warszawa tętniła nadchodzącym Powstaniem! Ty nie wiesz co oznaczała czteroletnia okupacja"... W oczach starszych ludzi widziałam wtedy ogień, być może podobny do tamtego z sierpnia 1944 r.
Potem z resztą, już jako dziennikarz, również spotykałam się z powstańcami. Ich relacje były podobne. Choć być może - byli już zmęczeni... Zmęczeni czczą gadaniną, rozgardiaszem sprzecznych opinii, bałaganem wypowiedzi o Powstaniu. Bo ileż można przekonywać tych młodych, wykształconych, którzy przecież wiedzą lepiej, bo wiedzę wyczytali z książek i czasopism, że oni wtedy walczyć musieli...
I przejdźmy do sedna. To, że Powstanie jest i będzie oceniane różnie, nie budzi zastrzeżeń. Gorzej, jeśli używa się argumentów agresji i nienawiści. A najgorzej, gdy autorytarnie, ostro, na temat tak dramatycznego i ważnego wydarzenia w historii, wypowiada się polski minister. Pan Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych (a kiedyś szef MON!) raczył nazwać Powstanie Warszawskie, "katastrofą narodową". Oczywiście, może sobie prywatnie tak myśleć. Jego demokratyczne prawo (choć warto byłoby może nieco więcej doczytać. I to różnych źródeł). Jednak wypowiadanie się w ten sposób, w przeddzień 67. rocznicy wybuchu Powstania, jest wyrazem arogancji i wielkiej buty. I z pewnością nie powinno paść spod palców ministra Rzeczypospolitej!
Jest mi przykro i czuję wstyd, że słowa te dotarły do uszu ludzi, którzy walczyli w 1944 r. Nie zasłużyli na takie traktowanie. Katastrofalne słowa w ustach (palcach) ministra Rzeczpospolitej, to narodowa katastrofa...
Agata Puścikowska