Jeśli miałbym dziś przewidywać, czym do historii przejdzie druga kadencja Trumpa, to wcale nie będzie to wojna o Tajwan czy inne „klasyczne” wydarzenie, ale rewolucja AI, która ma potencjał przykryć wszystko inne.
20.01.2025 13:19 GOSC.PL
Wczoraj za Oceanem użytkownicy aplikacji TikTok nagle zobaczyli czarny ekran. 170 mln odbiorców tego serwisu, czyli przeciętnie co drugi Amerykanin, obudziło się w nowej rzeczywistości. Choć już pod wieczór TikTok powrócił, wszyscy zdają sobie sprawę, że nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy ta sytuacja może się powtórzyć. Tym razem – już na zawsze.
Wszystko zależeć będzie od Donalda Trumpa, 47. prezydenta USA, który dziś inauguruje swoją drugą kadencję. Kilkunastogodzinne wyłączenie chińskiej platformy komunikacyjnej miało stanowić preludium do tego, co przyjdzie nam obserwować w najbliższych nawet nie tygodniach, ale godzinach. Jeśli wierzyć bowiem zapowiedziom zaplecza nowego-starego prezydenta Stanów Zjednoczonych, jak i samego Trumpa, w ciągu pierwszych kilkudziesięciu godzin ma on zamiar podjąć ogrom kluczowych decyzji. Zresztą Trump niczym najlepszy performer od kilku tygodni serwuje nam kolejne „teasery” nowego sezonu. Trudno bowiem inaczej traktować zapowiedzi aneksji Grenlandii, Panamy czy wreszcie uczynienie z Kanady 51. stanu USA. Zgodnie z hitchcockowską zasadą - zaczynamy od trzęsienia ziemi, a później emocje mają stopniowo rosnąć.
Choć zapowiedzi ekspansji terytorialnych, jak i cała wczorajsza drama wokół TikToka, są (raczej) elementami politycznego teatru, nie da się jednoznacznie wykluczyć, że ten performens będzie mieć oddziaływanie nie tylko na przestrzeń medialnego dyskursu, ale także realne decyzje polityczne. Pół-żartem, pół-serio można powiedzieć, że od ogłoszenia wygranej Trumpa na świecie upadło już kilka rządów. Bardziej serio – nic nie wiemy. Podobnie jak TikTok, pogrążamy się w (poznawczej) ciemności. Wkraczamy bowiem na zupełnie nowe terytoria.
Hic sunt leones – „tu są lwy”. Tak oznaczano niegdyś na mapach obszary, o których ludzie niewiele wiedzieli, i które napawały strachem. Jesteśmy w podobnej sytuacji. Nie wiemy, czego się spodziewać po drugiej kadencji Trumpa, i ta niepewność rodzi powszechny lęk. Wystarczy spojrzeć na nagłówki zagranicznych mediów, by się o tym przekonać. Już pierwsze godziny prezydentury budzą ogromny niepokój spowodowany tą niepewnością. Istnieje jednak zgodność wśród analityków i obserwatorów życia publicznego, że nowa kadencja będzie się istotnie różnić od tej pierwszej. Powodów jest całe mnóstwo. Pierwszy z brzegu – amerykański prezydent wejdzie do znanej już sobie rzeczywistości i nie będzie potrzebować czasu na zaznajomienie się ze specyfiką nowej funkcji. Doskonale wie, co i jak. Jest o wiele lepiej przygotowany do objęcia urzędu, niż w 2017 roku.
To jednak nie wszystko. Świat przez ostatnie osiem lat diametralnie się zmienił. Nie mam jednak głównie na myśli dalszego wzrostu znaczenia Chin czy rosyjskiej agresji na Ukrainę. To wszystko mieści się bowiem w „starym” porządku politycznym. Za sprawą rewolucji technologicznej idzie zupełnie nowe. Już sam fakt, że chwilowym „współprezydentem” (zobaczymy na jak długo) został Elon Musk, jest wydarzeniem absolutnie bezprecedensowym. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że najbogatsi ludzie świata nie mieli wpływu na politykę. Różnica polega jednak na tym, że dziś ten wpływ realizuje się zupełnie jawnie. Co więcej, za sprawą platform komunikacyjnych jest on radykalnie większy niż w przeszłości. Nie wiemy, co stanie się z TikTokiem, ale już wiemy, co stało się z portalem X (dawniej Twitterem), i co w najbliższych tygodniach czeka Facebooka, zgodnie z zapowiedziami jego założyciela Marca Zuckerberga. Wiemy też, że te zmiany już mają ogromny wpływ na rzeczywistość polityczną także poza USA. Wybory prezydenckie w Polsce odbędą się bowiem już po „uwolnieniu” Facebooka, co może solidnie namieszać na ostatniej kampanijnej prostej.
To jednak, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku, dopiero początek rewolucji. Jeśli wierzyć przeciekom płynącym z otoczenia firmy OpenAI, na horyzoncie pojawia się wizja powstania tzw. AGI, czyli ogólnej sztucznej inteligencji, zwanej też silną sztuczną inteligencją. Powstanie AGI oznacza, że maszyny będą w stanie wykonać każdą czynność, która wymaga dziś ludzkiej inteligencji. Wizje znane do tej pory jedynie z filmów science-fiction nagle stają się przedmiotem rzeczywistych dyskusji. Bo pojawienie się AGI rodzi mnóstwo pytań i niesie ze sobą zarówno sporo szans, jak i równie wiele zagrożeń. Jeśli gdzieś na „mapie przyszłości” widzę hic sunt leones, to właśnie tu.
Nie wiem, czy AGI powstanie za rok czy za trzy lata. Nie wiem też, jak bardzo „genialna” będzie to technologia. Wiem jednak, że tempo jej rozwoju w ostatnich latach bardzo przyśpieszyło. Jeśli miałbym dziś przewidywać, czym do historii przejdzie druga kadencja Trumpa, to wcale nie będzie to wojna o Tajwan czy inne „klasyczne” wydarzenie, ale właśnie rewolucja AI, która ma potencjał przykryć wszystko inne.
Marcin Kędzierski Adiunkt w Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, członek Polskiej Sieci Ekonomii, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Prywatnie mąż i ojciec sześciorga dzieci.