Raport komisji Jerzego Millera przygotowano w warunkach nacisku na termin jego opublikowania, ale komisja uznała, że zebrane dowody są wystarczające, aby ustalić okoliczności i przyczyny katastrofy smoleńskiej - ocenił członek komisji prof. Marek Żylicz.
W opinii Żylicza - eksperta prawa lotniczego, który w czwartek był gościem TVN24 - gdyby komisja mogła pracować jeszcze dłużej, mogłaby także przygotować propozycje zmian w prawie krajowym i międzynarodowym, służące poprawie organizacji lotów i usprawnieniu procedur badania wypadków lotniczych. "Ujawniły się braki w przepisach, są sprawy do uregulowania w dziedzinie organizacji nadzoru i organizacji badania wypadków lotniczych" - powiedział ekspert.
W jego ocenie przepisy prawne powinny wyjaśnić i uregulować status statku powietrznego państwowego, który to status komisja przypisała wiozącemu polską delegację do Smoleńska samolotowi Tu-154M nr boczny 101. Jak mówił Żylicz, był to wprawdzie samolot wojskowy (należał do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego), ale zadań wojskowych nie wykonywał. Ponieważ nie był to też lot cywilny - bo wiózł Prezydenta RP i innych dostojników - przyznano mu status "państwowego". Ekspert przypomniał, że gdy np. papież Jan Paweł II latał cywilnym samolotem PLL LOT z Polski do Rzymu, lot ten także miał status "państwowego".
"Lot do Smoleńska nie spełniał kryterium lotu wojskowego, bo wojskowy samolot nie był w tym wypadku użyty w celu wojskowym. A że do badania katastrofy użyto procedur cywilnych - stało się tak dlatego, bo nie ma szczegółowych procedur międzynarodowych dla badania wypadków samolotów wojskowych" - wyjaśnił Żylicz.
Przyznał on, że autorzy raportu nie wymieniają nazwisk odpowiedzialnych za błędy i zaniedbania, ale opisując te błędy wskazują na stanowiska, które ponoszą odpowiedzialność za określone nieprawidłowości. Ekspert przypomniał, że celem raportu komisji badającej przyczyny wypadku nie jest wskazywanie winnych, lecz poprawa bezpieczeństwa lotów - zatem nie obarcza się winą nikogo po nazwisku, ani też nie ujawnia się zeznań składanych przed komisją przez osoby wysłuchiwane, jak również tajne pozostają ekspertyzy, jakimi komisja dysponowała opracowując raport. "Piloci wskazują, że gdy gwarantuje się im, że nie będą pociągnięci do odpowiedzialności za swoje słowa, będą zeznawać uczciwie i szczerze. Ale w niektórych państwach są wyłomy od tej zasady" - powiedział.
W ocenie Żylicza komisja - choć nie ma do dyspozycji wszystkich materiałów z Rosji - uznała, że dowody są wystarczające, by ustalić okoliczności i przyczyny katastrofy. "W przeciwieństwie do MAK, który zaprezentował materiał niekompletny, nie prezentując tego, co było po stronie rosyjskiej. Teraz rząd rosyjski - pod naciskiem rządu polskiego - udostępnia nam materiały" - dodał.
Na piątek o godz. 10 komisja Jerzego Millera zapowiedziała prezentację raportu z badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Dokument w tym samym czasie ma się pojawić w internecie, z tłumaczeniami na język angielski i rosyjski.