Pułkownik Mirosław Jemielniak, obecny szef 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, został trzy lata temu wskazany jako współodpowiedzialny za katastrofę wojskowej CASY. Teraz dba o bezpieczeństwo lotów z VIP-ami - alarmuje "Nasz Dziennik".
3 kwietnia 2008 r. dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik w meldunku do ministra obrony narodowej wśród siedemnastu osób odpowiedzialnych za katastrofę CASY wymienił m.in. płk. Mirosława Jemielniaka, ówczesnego szefa szkolenia 3. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu. Został on wskazany jako odpowiedzialny za błędy popełnione w nadzorze nad funkcjonowaniem systemu szkolenia w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie.
Mimo to, po ponad dwóch latach po meldunku dowódcy Sił Powietrznych, po katastrofie smoleńskiej i rezygnacji płk. Ryszarda Raczyńskiego, płk Jemielniak dostał nominację na szefa specpułku, odpowiedzialnego za przewóz najważniejszych osób w państwie.
W meldunku złożonym Bogdanowi Klichowi zarzut niedopełnienia obowiązków gen. Andrzej Błasik postawił też obecnemu szefowi Szkolenia Sił Powietrznych RP gen. Leszkowi Cwojdzińskiemu, ówczesnemu zastępcy szefa Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Generał Cwojdziński po wypadku w Mirosławcu pozostał w Zarządzie Szkolenia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Jego pozycji nie zachwiała nawet katastrofa smoleńska. Mało tego, dostał awans - z dniem 1 lipca 2010 r. objął stanowisko szefa Szkolenia Sił Powietrznych.
Ministerstwo Obrony Narodowej dopytywane przez dziennik o motyw awansu dla Cwojdzińskiego i Jemielniaka odpowiedziało: "Wyznaczenie na stanowiska służbowe gen. dyw. Leszka Cwojdzińskiego i płk. Mirosława Jemielniaka powodowane było potrzebami Sił Zbrojnych w tym zakresie".