Nadzieja ma stopę. Noworoczny felieton bp. Artura Ważnego

Kiedy chrześcijanie przestają myśleć o świecie przyszłym, stają się nieskuteczni w obecnym świecie. Wielu jest dzisiaj optymistów, jeszcze więcej pesymistów, ale świat potrzebuje najbardziej ludzi nadziei.

„Na pytanie: czy jestem optymistą, czy pesymistą, odpowiadam, że jestem człowiekiem walczącym o nadzieję” – tak pisze w swej książce „Drzewo ma jeszcze nadzieję” ks. Tomas Halik, czeski duchowny katolicki. Rozpoczęliśmy Rok Jubileuszowy, papież Franciszek zaprasza nas wszystkich, całą wspólnotę Kościoła, abyśmy byli „pielgrzymami nadziei”. Wielu bowiem jest dzisiaj optymistów, jeszcze więcej pesymistów, ale świat potrzebuje najbardziej ludzi nadziei. Ojciec Święty zwraca uwagę na to, że nadzieja „nie jest tym samym, co optymizm. Natomiast świat »nowoczesności« jest bardziej optymistyczny niż pełen nadziei”. 

Skąd ten optymizm? Oczywiście nie chodzi tu o optymizm jako cechę charakteru, która jest pewną jakością psychiczną i moralnie neutralną, i zapewne powinien się on wiązać z chrześcijańską nadzieją. Wtedy optymizm jest czymś pięknym i użytecznym. Tutaj chodzi o optymizm, który staje się dzisiaj swoistą cnotą nowej religii i nowego Boga, które konstruuje sobie świat. Dlaczego tak się dzieje? Benedykt XVI podpowiadał, że może ten optymizm jest przykrywką zwątpienia; może to środek uspokajający, by zniszczyć Boży porządek Kościoła, a zaprowadzić nowy - ludzki; może to sposób uwolnienia się od zobowiązań, które niesie nam Ewangelia; może wreszcie ten optymizm, to nowa nadzieja dla tego czasu – wiara w wieczny postęp i rozwój ludzkiej historii czy też postęp za sprawą walki klas i rewolucji. 

Jaka jest różnica pomiędzy optymizmem a nadzieją chrześcijańską? Celem i zadaniem optymizmu jest zbudowanie o ludzkich silach świata wolnego i szczęśliwego, doskonałego społeczeństwa. Chodzi tutaj o osiągnięcie sukcesu, ograniczonego tylko do ziemi i do tego czasu. Celem zaś nadziei jest królestwo Boże, czyli zjednoczenie człowieka i świata z Bogiem, poprzez Bożą łaskę i ludzkie działanie. Praktykowanie cnoty nadziei sprawia ciągłą obecność w naszych działaniach mocy i miłości Bożej, zwłaszcza tam, gdzie kończą się ludzkie możliwości. W nadziei chodzi o dar miłości, który wykracza poza ten świat i ponad nasz czas, a gwarancją tego daru jest sama Miłość Wcielona – Jezus Chrystus oraz Duch Święty, który jest fundamentem nadziei: gdyż „nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”. (Rz 5, 5). 

Można by nakręcić film o nadziei i optymizmie. Scenariusz jest gotowy. Ewangeliczny. Czytamy w przypowieści o pszenicy i kąkolu, że rosną one razem aż do żniwa. Pszenica idzie wtedy do spichlerza, a kąkol na spalenie. Tak jest i z nadzieją chrześcijańską, i optymizmem współczesnym. Nadzieja, czyli pszenica, osiąga swój cel – zamienia się w miłość na wieki. Optymizm zaś, czyli kąkol - osiąga swój cel – sukces, bo doczekał żniw, ale i spotkał się z końcową porażką, bo na nic się przydał. Choć ładnie wyglądał – ostatecznie przestał istnieć. 

Jak przemieniać optymizm w nadzieję? Nadzieja nie może być samotna. Nadzieję zawsze powinniśmy dzielić z innymi. Są dwie drogi, które dają szansę na otwarcie ku nadziei: drugi człowiek i Bóg. W tym sensie pięknym symbolem nadziei jest drzewo. I tu wracamy do ks. Halika i jego „drzewa, które ma jeszcze nadzieję”. Gałęzie drzewa są wyciągnięte ku górze, ale ma ono jednocześnie korzenie mocno trzymające się ziemi. Stale rośnie: przez korzenie w relacji do Boga, a przez gałęzie w relacji do człowieka. Rozpacz – jako przeciwna nadziei, pojawia się, kiedy nie ma przy nas ani Boga, ani człowieka. Jednak drzewo nie jest do końca dobrą metaforą nadziei. Drzewo bowiem stoi w miejscu, w przeciwieństwie do nadziei. Nadzieja idzie. Pokazuje to pięknie zapis łaciński słowa „nadzieja”. Po łacinie znaczy ona „spes”. W tym zawarte jest słowo „pes”, które oznacza „stopę”. „Nadzieja” ma „stopę”. Nadzieja bowiem chce iść. 

Problem w tym, że na jednej stopie trudno jest iść. Potrzeba drugiej stopy. Dlatego potrzebujemy Boga Wcielonego, a na co dzień także drugiego człowieka, aby móc wędrować. Rozpacz siedzi, nie ma ani jednej stopy, aby iść.  Ziemię zmieniają tylko ci chrześcijanie, którzy zmierzają do nieba, czyli pielgrzymi nadziei. Kiedy chrześcijanie przestają myśleć o świecie przyszłym, stają się nieskuteczni w obecnym świecie. „Zmierzaj do nieba, a zdobędziesz i ziemię, i niebo – mierz w ziemię, a nie zdobędziesz ani ziemi, ani nieba” – powie C. S. Lewis. To dlatego świat potrzebuje dzisiaj nie tyle optymistów, ile ludzi nadziei. Pielgrzymów nadziei. 
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

bp Artur Ważny bp Artur Ważny Od maja 2024 biskup sosnowiecki, wcześniej biskup pomocniczy diecezji tarnowskiej. Jest przewodniczącym Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji. Od lat zaangażowany w życie wielu ruchów i stowarzyszeń. Powołał do istnienia i przez wiele lat prowadził Szkołę Nowej Ewangelizacji św. Józefa, a także Stowarzyszenie Akademickie „Tratwa”. Był również diecezjalnym koordynatorem ruchu Odnowy w Duchu Świętym oraz kursów ALPHA. Zainicjował w diecezji tarnowskiej ruch Mężczyzn św. Józefa. Współtworzył Stowarzyszenie „Abraham i Sara” pomagające małżeństwom niepłodnym oraz Fundację „OPES139”, pomagającej rodzicom po stracie dziecka. W październiku 2024 roku powołał Komisję „Wyjaśnienie i Naprawa” spraw wrażliwych diecezji sosnowieckiej.