Miałem kiedyś znajomego – bardzo inteligentnego człowieka o erudycyjnej wiedzy na temat filozofii i myśli politycznej. Przez krótki czas działaliśmy w jednej organizacji, jednak ów znajomy szybko ją opuścił, bo stwierdził, że jest to organizacja demoliberalna, a on jako zatwardziały reakcjonista nie chce w takiej działać. Jako jednego z głównych przedstawicieli tego wstrętnego odchyłu wskazywał mnie, co do dziś poczytuję sobie za zaszczyt.
25.07.2011 12:54 GOSC.PL
Tak więc znajomy mój, który już wcześniej zaliczył kilka ideowych wolt, postanowił z nowymi kolegami założyć organizację odwołującą się częściowo do spuścizny międzywojennego narodowego radykalizmu. Z powodu sporego zainteresowania estetyką, „stylem faszo”, jak sam go nazywał, działalność jego nowej formacji skupiała się w dużej mierze na dobieraniu sobie intrygujących połączeń różnych części garderoby oraz projektowaniu całkiem profesjonalnie wyglądających banerów, flag i witryn internetowych. Ich przekaz był jednocześnie mocno autorytarny, antydemokratyczny i antywolnościowy.
Kolejne kroki, które podjął ów znajomy, były tylko logiczną konsekwencją jego dotychczasowego rozwoju. Owi „narodowcy” nawiązali współpracę z komunistycznym środowiskiem, które wcześniej zasłynęło radością ze śmierci kolejnych polskich żołnierzy w Afganistanie, wychwalaniem Stalina i drwinami z mordu katyńskiego. No cóż, podobieństwa się przyciągają.
Jestem przekonany, że ów mężczyzna ślęczy teraz nocami nad manifestem ideowym Andersa Breivika, który kilka dni temu bestialsko zamordował prawie sto osób. Dokładnie studiuje każdą z 1500 stron dokumentu, by szukać intrygujących rozwiązań ideowych, podobieństw do mniej lub bardziej znanych myślicieli i – na chłodno, oczywiście, bez przejmowania się nieistotnym szczegółem, jakim jest fakt napisania tego tekstu przez zbrodniarza – zastanawiać się, czy przypadkiem nie ma racji. W końcu już kilka lat temu jako jedną ze swych inspiracji wymieniał rodaka mordercy, Vidkuna Quislinga.
Ludzie zainteresowani ideowymi podstawami polityki czasami nie zauważają, jakie wyrażane przez różnych guru myśli mogą mieć konsekwencje. Dlatego wszystkich tych, którzy szukają natchnienia w dziełach ludzi „wyklętych”, których polityczna poprawność skazała na margines i zapomnienie: nie dajcie się zwariować. To są poważne sprawy i łatwo przekroczyć granicę między intelektualną prowokacją, a politycznym i terrorystycznym szaleństwem. Gdy zauważycie, że poglądy waszych idoli prowadzą do nienawiści do bliźnich i chęci ich eksterminacji, zrezygnujcie z chęci bycia „Rycerzami Templariuszami” i budowniczymi Imperium Europeanum. Naprawdę, nie warto.
* * *
A wracając jeszcze do Breivika: jego prośba o upublicznienie rozprawy i umożliwienie wystąpienia podczas niej w mundurze w ogóle mnie nie zaskoczyła. Od samego początku chodzi mu o rozgłos i promocję jego złowieszczej idei. Odstawi szopkę, wygłosi wielogodzinną mowę doktrynalną, po czym pójdzie siedzieć na 21 lat do więzienia, mniej-więcej 2 miesiące za każdą swoją ofiarę. A w internecie będą krążyć filmiki z jego występem, pliki z jego spisanym „magnum opus” i będą zarażać kolejnych rozczytanych nastolatków i nie umiejących zrealizować się na innej niwie dwudziestoparolatków. Mam więc nadzieję, że Norwegowie nie pozwolą na to, rozprawę utajnią, a Breivikowi nakażą jakiś zwyczajowy strój.
Stefan Sękowski