Liczba potwierdzonych śmiertelnych ofiar piątkowych zamachów terrorystycznych w Norwegii - wybuchu bomby w dzielnicy rządowej w Oslo i strzelaniny na wyspie Utoya - wzrosła w niedzielę z 92 do 93.
Jak podało publiczne radio NRK, jedna z osób postrzelonych na wyspie Utoya zmarła w szpitalu Ulleval w Oslo. Ostateczna liczba ofiar może się jeszcze zwiększyć, gdyż pięć osób jest nadal uznawanych za zaginione. Zakłada się, że uciekając przed kulami zabójcy próbowali oni dopłynąć do odległego o 700 metrów stałego lądu i utonęli.
W szpitalu Ulleval przebywa jeszcze 10-11 osób rannych w stanie ciężkim lub zagrażającym życiu.
Tymczasem norweska telewizja TV2 i dziennik "VG" podają, że policja zatrzymała w niedzielę w Oslo kilka osób po operacji związanej z piątkowymi atakami, w których zginęły 93 osoby. Policja początkowo nie potwierdziła tych doniesień. Potwierdzono jedynie fakt przeprowadzenia akcji.
"Mogę potwierdzić, że przeprowadzono akcję pod pewnym adresem w Oslo. Jest to związane z piątkową eksplozją" w stolicy - powiedział Anders Fride Berg ze stołecznej policji.
Wkrótce jednak prawnik norweskiej policji poinformował, że kilka osób, zatrzymanych w niedzielę w Oslo w ramach śledztwa w sprawie piątkowych zamachów terrorystycznych zostało zwolnionych. W trakcie przeprowadzonej wraz z aresztowaniami rewizji nie znaleziono też żadnych materiałów wybuchowych. Terenem akcji przeciwko domniemanym wspólnikom Andersa Behringa Breivika, sprawcy ataków, były budynki w północno-wschodniej części Oslo.
"Zatrzymani i doprowadzeni na przesłuchanie ludzie zostali zwolnieni. Nie byli w żaden sposób powiązani ze sprawą" - powiedział prawnik Anders Frydenberg.
Norweska policja informowała wcześniej, że będzie przeprowadzała akcje, by sprawdzić, czy w mieście nie istnieje dodatkowe zagrożenie terrorystyczne.