PKW działa bez podstawy prawej arbitralnie decydując, że niektóre orzeczenia SN uznaje, a niektórych nie.
Konstytucjonalista dr hab. Jacek Zaleśny w rozmowie z PAP podkreśla, że obecna uznaniowość w wykonywaniu orzeczeń Sądu Najwyższego przez PKW może stanowić zagrożenie dla demokracji. W jego ocenie, PKW działa bez podstawy prawej; arbitralnie decydując, że niektóre orzeczenia SN uznaje, a niektórych nie.
"Mająca miejsce uznaniowość w wykonywaniu orzeczeń SN przez PKW stanowi zagrożenie dla demokracji. PKW działa bez podstawy prawnej. Arbitralnie, aktem własnej woli, stwierdza, że coś uznaje, a czegoś nie - niezależnie od obowiązującego stanu prawnego" - powiedział PAP Zaleśny. Konstytucjonalista zaznaczył ponadto, że jeśli PKW nadal nie będzie wykonywała orzeczeń Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, to nie będzie można stwierdzić, czy przyszłoroczne wybory prezydenckie zostały przeprowadzone prawidłowo i czy nowy prezydent będzie miał uprawomocnienie do sprawowania urzędu.
Jak podkreślił, obecna sytuacja zagraża procesowi wyborczemu, ponieważ w proces ten zaangażowany jest także Sąd Najwyższy. "Niektóre czynności opisane w Kodeksie wyborczym są przeprowadzane z udziałem SN, inaczej nie będą prawnie skuteczne" - dodał. W szczególności - jak mówił - chodzi o sytuacje, kiedy uczestnik postępowania wyborczego kwestionuje decyzję organu wyborczego, jakim jest PKW. "Na różnych etapach procesu wyborczego dostępny jest środek prawny, jakim jest zaskarżenie decyzji PKW do SN" - mówił. Dodał, że zgodnie z art. 26 ustawy o SN takie sprawy należą do właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej. "Kiedy - tak jak to stało się obecnie - uchwały tej Izby nie są wykonywane, powstaje zagrożenie dla całego procesu wyborczego" - ocenił.
Kolejny problem pojawi się - w opinii Zaleśnego - jeśli premier nie opublikuje uchwały SN stwierdzającej ważność wyborów. "W kwestii zaprzysiężenia prezydenta kluczowe kompetencje należą do marszałka Sejmu" - podkreślił.
Przypomniał, że to do kompetencji Sądu Najwyższego należy orzekanie o ważności wyborów, a "w ramach ustawy o SN, kontroli dokonuje Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN". "Jeżeli jej uchwały nie są wykonywane, to nie ma możliwości, aby w sposób prawnie skuteczny przesądzić o tym, czy wybory zostały przeprowadzone w sposób prawidłowy, co może prowadzić do tego, że nie można będzie stwierdzić, czy organ władzy konstytucyjnej, jakim jest prezydent, ma umocowanie do działania" - powiedział konstytucjonalista.
"Jeżeli uchwała SN stwierdzająca ważność wyborów nie zostanie opublikowana, to po stronie marszałka Sejmu może powstać wątpliwość, jak się ma zachować" - powiedział Zaleśny. Zgodnie bowiem z art. 291 Kodeksu wyborczego, prezydent składa przysięgę wobec Zgromadzenia Narodowego w terminie 7 dni od dnia ogłoszenia uchwały Sądu Najwyższego o stwierdzeniu ważności wyborów w Dzienniku Ustaw. Prezydent obejmuje urząd dopiero po złożeniu przysięgi.
Według eksperta, choć "interpretacja zaistniałej sytuacji należy do marszałka Sejmu", to jednak określone prawem czynności powinien podjąć dopiero po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw uchwały stwierdzającej ważność wyborów. "Dopóki nie jest ona ogłoszona, dopóty nie jest spełniona ustawowa przesłanka działania marszałka Sejmu" - dodał.
Zaleśny podkreślił, że kadencja prezydenta jest określona w konstytucji i niezależnie od sytuacji prezydent "opuszcza" urząd po 5 latach od swojego zaprzysiężenia. Jeśli nowy prezydent nie zostanie w tym czasie zaprzysiężony, zastąpi go marszałek Sejmu. Zaleśny zastrzegł, że nawet jeśli marszałek, pełniąc obowiązki prezydenta, podpisałby nowelizację ustawy o SN, to nowy Sąd Najwyższy nie jest kompetentny uznać ważności wyborów, które już się odbyły. W efekcie trzeba byłoby przeprowadzić nowe wybory prezydenckie, a w tym czasie obowiązki głowy państwa pełniłby marszałek Sejmu, czyli obecnie - Szymon Hołownia.
W poniedziałek PKW odroczyła obrady ws. sprawozdania komitetu wyborczego PiS do czasu "systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP" statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby. W ubiegłym tygodniu Izba ta uznała skargę PiS na odrzucenie przez PKW sprawozdania komitetu wyborczego tej partii z wyborów parlamentarnych 2023 r. Zgodnie z Kodeksem wyborczym, taka decyzja SN obliguje PKW do przyjęcia sprawozdania. Status Izby, która podjęła tę decyzję, jest kwestionowany m.in. przez obecny rząd i część członków PKW.
Zaleśny ocenił, że decyzja PKW nie miała podstawy prawnej, a organy państwa muszą działać zgodnie z prawem i na jego podstawie. "Przepis art. 34b ustawy o partiach politycznych brzmi jasno: jeżeli SN uzna skargę za zasadną, PKW niezwłocznie wydaje postanowienie o przyjęciu informacji finansowej partii politycznej. Jeżeli PKW tego nie zrobiła, to doszło do naruszenia przepisów ustawy i przekroczenia uprawnień przez jej członków" - ocenił. Zastrzegł, że PKW nie ocenia orzeczenia SN, a jedynie je wykonuje.
Zaleśny zaznaczył, że również Minister Finansów działa na podstawie prawa, więc nie może wypłacić partii politycznej ani dotacji ani subwencji, o ile PKW nie podejmie upoważniającej go do tego uchwały. W takiej sytuacji znajduje się obecnie minister Andrzej Domański, który musi działać na podstawie uchwał przyjętych przez PKW we wrześniu i listopadzie.
Ekspert podkreślił ponadto, że premier nie jest kompetentny odmówić publikacji uchwały Sądu Najwyższego w Dzienniku Ustaw. "Nie usprawiedliwia go również powoływanie się na niekonstytucyjność ustawy o Sądzie Najwyższym, bo nie on o tym orzeka" - zaznaczył.
"W polskim systemie prawnym o zgodności ustawy z konstytucją decyduje jedynie Trybunał Konstytucyjny. Dopóki TK nie uzna ustawy za niekonstytucyjną to premier nie może odmówić jej stosowania" - powiedział konstytucjonalista. Jak dodał, niewykonanie tego obowiązku jest czynem zabronionym opisanym w art. 231 Kk. Mówi on o niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, co jest zagrożone karą do 3 lat pozbawienia wolności, a gdy funkcjonariusz działał w celu uzyskania korzyści majątkowej lub osobistej - do lat 10.