Miniony rok był jednym z najgorszych od czasu zakończenia zimnej wojny. Chociaż konflikty militarne nadal mają charakter lokalny, potencjał ich rozprzestrzeniania się w skali globalnej jest większy aniżeli kiedykolwiek od 1991 roku.
Okres pokoju po rozpadzie komunizmu zaowocował w całej Europie procesami integracyjnymi, otwarciem granic oraz wzrostem zamożności w skali całego kontynentu. Obecnie wchodzimy w czas przedwojenny i konsekwencje tego odczujemy wszyscy, chociażby w związku z coraz większymi wydatkami na armię i zabezpieczanie granic. Odbije się to także na reakcji na globalne problemy, jak zmiany klimatyczne, czy wspólnej refleksji nad wyzwaniami, jakie rodzi rozwój sztucznej inteligencji.
Wojna w Ukrainie weszła w fazę wojny pozycyjnej, wykrwawiając obie strony i angażując ogromne zasoby materialne, bez ostatecznego przełomu. Rosja posiada inicjatywę strategiczną i powoli przesuwa linię frontu w głąb Ukrainy. Jednak głównych celów „operacji specjalnej” w Ukrainie nie zrealizowała. Nie zdołała opanować terytorium całego Donbasu, poniosła gigantyczne, liczone w setkach tysięcy straty w zabitych i rannych oraz straciła ogromne ilości sprzętu wojskowego. Przede wszystkim nie udało jej się zainstalować w Kijowie prorosyjskiego rządu. Linia frontu trzyma się dzięki heroizmowi ukraińskich żołnierzy, którzy w skrajnie trudnych warunkach już prawie trzeci rok stawiają opór agresji. Czy nadchodzący rok przyniesie przełom w Ukrainie? Prezydent Donald Trump zapowiada, że zakończy tę wojnę jeszcze przed objęciem urzędu. Z ujawnionych jego planów wynika, że w pierwszej kolejności chce doprowadzić do zawieszenia broni. Oznacza to jednak legalizację rosyjskich zdobyczy terytorialnych. Jednocześnie nie ma być spełniony najważniejszy postulat Ukraińców, czyli przyjęcie ich do NATO, nawet bez formalnego zakończenia wojny. Obawiam się, że nie jest to realistyczne oczekiwanie. Jednocześnie mam pewność, że zamrożenie konfliktu, bez politycznych i militarnych gwarancji dla Ukrainy, niczego nie załatwia. Rozejm może być bombą z opóźnionym zapłonem, która wybuchnie przy pierwszej nadarzającej się okazji.
W skali globalnej nie udało się rozwiązać kwestii ogromnych ruchów migracyjnych, które destabilizują sytuację nie tylko w Europie, ale także w Stanach Zjednoczonych. Trump wygrał m.in. dlatego, że poprzednia administracja była bezradna wobec setek tysięcy nielegalnych migrantów, bezkarnie przekraczających granicę z Meksykiem. Prezydent elekt zapowiada masowe deportacje nawet z udziałem wojska i w skali, jakiej świat nie widział od czasów II wojny światowej. W tym kontekście pomysły Unii Europejskiej, aby problem nielegalnej migracji załatwiać przymusową relokacją migrantów, a nie uszczelnianiem granic i skutecznymi deportacjami tych, którzy nie otrzymają azylu, pokazują tylko bezradność Brukseli wobec kwestii, która może rozsadzić Unię od wewnątrz. Już dzisiaj szereg krajów wprowadza kontrole na granicach, przekreślając jedną z najważniejszych unijnych zasad, jaką był swobodny przepływ osób oraz towarów.
Wrze na Bliskim Wschodzie, gdzie Izrael pod hasłem walki z terroryzmem prowadzi brutalną pacyfikację ludności palestyńskiej. Pamiętając o zbrodniczym ataku Hamasu na bezbronnych Izraelczyków w październiku 2023 r., w którym zginęło 1175 osób oraz porwano 251 zakładników, skala izraelskiego odwetu i śmierć ponad 33 tys. cywili, w tym 13 tysięcy dzieci w Strefie Gazy, nie mieści się w żadnych realiach prowadzenia wojny. Izrael wygrywa bitwy, ale równie daleki jak przed rokiem jest od wygrania tej wojny. Jedynie utworzenie suwerennego państwa palestyńskiego może zakończyć koszmar. Nie wiadomo, jaki wpływ na rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie będzie miał upadek reżimu Baszszara al-Asada w Syrii. Jeszcze przed rokiem wydawał się on stabilny i trwały, dzięki wsparciu Iranu i Rosji, a został obalony w ciągu kilku dni, praktycznie bez większych ofiar.
Jednak najważniejszy wpływ na sytuację na świecie będzie mieć rywalizacja amerykańsko-chińska. Chiny już są trzecią, za USA i Rosją, militarną potęgą świata, implementując do swej armii zaawansowane technologie, umożliwiające działania także w wojnie cybernetycznej. Administracja Trumpa w Chinach widzi głównego przeciwnika w rywalizacji o światowe przywództwo. Do militarnej konfrontacji między nimi może dojść chociażby przy próbie Pekinu podporządkowania sobie Tajwanu, traktowanego jako zbuntowana prowincja.
Świat dzieli się na bloki, które przeznaczają na zbrojenia krocie, a stworzone po II wojnie światowej międzynarodowe instytucje, mające uchronić ludzkość przed globalnym konfliktem, są sparaliżowane i tracą na znaczeniu. Ma rację papież Franciszek, oceniając obecną sytuację jako III wojnę światową w kawałkach. Bez odpowiedzi pozostają jego apele, aby logikę siły i przemocy przekształcić w dialog, rozmowę, poszukiwanie dyplomatycznych rozwiązań. Jednak tylko w ten sposób można wyjść z piekielnego kręgu przemocy i zacząć wytyczać drogi pokoju.
Andrzej Grajewski W redakcji „Gościa Niedzielnego” pracuje od czerwca 1981 r. Dziennikarz działu „Świat”. Doktor nauk politycznych, historyk. Autor wielu publikacji prasowych i książek – m.in. „Wygnanie” oraz „Agca nie był sam: wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II”.