Nie uciekniemy od tych pytań. Zwłaszcza że następują tuż po sielankowych rodzinnych świętach, w których Pan Niebiosów przychodzi obnażony w cichej nocy.
Dlaczego proroctwo o Niemowlęciu z Betlejem („Z ciebie wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu”) musiało skończyć się rzezią niewinnych? Św. Augustyn nazwał ich flores martyrum, czyli „kwiatami”, „pierwiosnkami męczeństwa”.
Dlaczego w drugim rozdziale Ewangelii Mateusza czytamy porażający opis: „Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch”? Czy naprawdę musiało wypełnić się proroctwo Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma”?
Nie uciekniemy od tych pytań. Ich echo odnalazłem w znakomitym wywiadzie z prof. Janem Grosfeldem pt. „Pałac płonie”. „Tradycja Kościoła przyjmuje, że kiedy Chrystus musi uciekać wraz z rodzicami do Egiptu, giną niewinne żydowskie niemowlęta. I Kościół ogłasza tych niechrześcijan świętymi. W Zagładzie ginie półtora miliona żydowskich dzieci za to, że przynależą do narodu wybranego, za to, że Bóg Jezusa Chrystusa je wybrał – i brak jest jakiejkolwiek reakcji na ten temat ze strony Kościoła. Ich śmierci Kościół w ogóle nie postrzega w kontekście historii zbawienia” – czytamy w pytaniu Sławomira Jacka Żurka. „To oznaczałoby chrystianizację Zagłady, czemu przecież Żydzi mocno się przeciwstawiają. I według mnie słusznie…” – odpowiada Jan Grosfeld. Ta sprawa łączy się z pytaniem, czy Bóg był obecny przy wyniszczeniu niemowląt przy narodzeniu Jezusa (także, czy był obecny przy Jego śmierci!) i czy był obecny podczas Katastrofy. W obu wydarzeniach był »tak jakby« nieobecny. I tam, i tu doszło do masowego mordowania żydowskich dzieci. On był obecny w ich cierpieniu i śmierci, współcierpiąc i współumierając z nimi. Taka jest najnowsza myśl Kościoła”.
Oczywiście nie uciekniemy od tych pytań. Jedyną odpowiedzią jest to, że On był w tej tragedii. Sam przez nią przeszedł, by „śmiercią zwyciężyć śmierć”.
„Nie był to król, ale najsroższy tyran, jaki kiedykolwiek doszedł do władzy. Pomordował on wielu ludzi, a los tych, których zostawił przy życiu, był tak smutny, że pomordowanych można było uważać za szczęśliwych. Katował nie tylko pojedynczych poddanych, ale dręczył całą społeczność” – opisywał Heroda Józef Flawiusz. Agresja jest zawsze oznaką paraliżującego lęku. Atakuję, bo staram się brutalnie zagłuszyć dojmujące uczucie odrzucenia. „Jak wiele mówi nam to, że imię Heroda wywodzi się od słów: trząść się ze strachu, dostawać z lęku gęsiej skórki!” – wyjaśnia saletyn ks. Bohdan Dutko. „Ten człowiek czuł się przez cały czas zagrożony, wewnętrznie zniszczony, zrujnowany. Był kłębkiem nerwów”. Węsząc spisek nawet wśród najbliższych, zamordował pierworodnego syna Antypatra, jedną z żon wraz z synami, swego brata, a matkę skazał na śmierć głodową. Ewangelia pokazuje go jako władcę, który drży ze strachu… przed niemowlętami. Gdy usłyszał pytanie Mędrców, „Herod przeraził się”.
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.