Włochy: Los bliźniaczek syjamskich z jednym sercem wywołał dyskusję

Bliźniaczki syjamskie połączone jednym, wspólnym, sercem urodziły się w Bolonii. Tematem dyskusji we Włoszech stał się dylemat etyczny, przed jakim stoją rodzice i lekarze: ewentualna operacja mogłaby uratować tylko jedno dziecko.

Lucia i Rebecca przyszły na świat 25 czerwca. Leżą w inkubatorze i obecnie ważą razem 3500 gramów, o ponad kilogram więcej niż w chwili narodzin. Ich wspólne serce jest zdeformowane, mają również jedną wątrobę i wspólny fragment jelita.

O tym, że są połączone wspólnymi organami, ich rodzice dowiedzieli się przed 5 miesiącami podczas badania USG płodów. Na wiadomość o tym postanowili, że ciąża będzie kontynuowana. Prasa opisuje matkę i ojca dziecka jako ludzi niezwykle wewnętrznie silnych, prawdopodobnie głęboko wierzących, którzy mieli dość czasu, by przyjąć sytuację..

W komentarzach do tego szeroko opisywanego we Włoszech przypadku podkreśla się, że sytuacja ta jest prawdziwym wyzwaniem moralnym i naukowym, a także prawnym. Jest nadzieja, że zabieg rozdzielenia noworodków mógłby uratować tylko jedną z sióstr. Ale nawet co do tego, jak się podkreśla, nie ma pewności.

"Nie znam przypadku takiego jak ten, w którym po operacji przeżyłoby nawet jedno z bliźniąt" - powiedział ginekolog ze szpitala w Bolonii Gianluigi Pilu. "Lecz także wtedy, kiedy nie będzie interwencji chirurgicznej, nie mogą przeżyć długo" - zastrzegł.

Inni lekarze oceniają, że szanse na przeżycie jednej z dziewczynek należy szacować na 20 procent.

Stan obu sióstr jest jednakowy; żadna z nich nie jest słabsza. Pojawił się zatem dramatyczny dylemat: której z nich dać szanse na przeżycie?

Lekarze zwrócili się z prośbą o ekspertyzę prawną do sędziów. Ci odpowiedzieli, że nie ma zasady, która by to regulowała, a decyzja należy do rodziców. Oni na razie milczą.

Sytuacja wywoła falę sprzecznych opinii środowisk katolickich i świeckich: od przekonania, że nie można dokonywać takiego wyboru, po zdanie, że jest on etycznie usprawiedliwiony i konieczny.

Poproszony o zajęcie stanowiska komitet etyczny uniwersytetu w Bolonii oświadczył, że nie czuje się kompetentny, by wypowiadać się w tej kwestii. Ale dodał zarazem, że należy odradzać operację, o ile nie ma ciężkiego zagrożenia życia.

"To same bliźniaczki powiedzą nam, kiedy powinniśmy interweniować" - ocenił opiekujący się nimi ordynator oddziału profesor Mario Lima. Decyzję rodziców o kontynuowaniu ciąży po otrzymaniu takiej diagnozy uznał za "odważną". "Za każdym razem, gdy ich spotykam, zdaję sobie sprawę z tego, że dają nam oni wielką lekcję godności" - wyznał.

"Teraz musimy postępować zgodnie z nauką i sumieniem" - dodał Lima.

Trwa oczekiwanie, a nikt nie chce wziąć na siebie ciężaru podjęcia tej decyzji - podkreślił dziennik "La Repubblica".

Głos w dyskusji zabrał wielonakładowy tygodnik katolicki "Famiglia Cristiana". "O życiu nie decyduje się przy stole" - napisano na jego łamach. Autor - teolog, ksiądz Luigi Lorenzetti - podkreślił, że rozdzielenie dzieci nie byłoby moralnie usprawiedliwione, skoro wiadomo, że mogłoby przeżyć tylko jedno z nich.

"Niedopuszczalne jest decydowanie o tym, której z dziewczynek dać możliwość przeżycia" - ocenił włoski ksiądz.

 

« 1 »