- Śledztwo, które wszczęto po pożarze katedry Notre Dame nadal uznaje wypadek za główną hipotezę dotyczącą przyczyny zaprószenia ognia. Postępowanie trwało ponad pięć lat i nie pozwoliło na określenie odpowiedzialności karnej; nikt nie został oskarżony.
Francuski portal BFMTV podał w piątek powołując się na prokuraturę, że śledztwo zbliża się do końca. W październiku dziennik "Ouest-France" informował, że wszystkie ekspertyzy zostały zakończone i przekazane śledztwu. Sporządzona zostanie, na podstawie zdjęć i nagrań, wizualizacja 3D przedstawiająca sposób rozprzestrzeniania się płomieni. Będzie ona zestawiona z kilkoma hipotezami dotyczącymi tego, jak pojawił się ogień, jednak nadal mowa jest o przypadku jako jego źródle.
Ostatnią wizytę na miejscu ekipa złożona z sędziego śledczego, brygady kryminalnej i ekspertów złożyła 6 marca 2024 roku. Latem 2023 roku cofnięto ograniczenia dostępu do części poddasza, gdzie wcześniej prowadzone były ekspertyzy i wstęp był zakazany.
Od początku pojawiała się hipoteza, że przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji elektrycznej. W kwietniu 2019 roku iglica katedry była remontowana i otaczały ją rusztowania. Ustalono w pierwszych miesiącach, że doszło do pewnych naruszeń - na przykład, robotnicy na budowie palili mimo zakazu. Wykryto też nieprawidłowości w funkcjonowaniu systemu alarmowego i systemu elektrycznego jednego z dzwonów.
W trakcie odbudowy Notre Dame została wyposażona w unikalny system przeciwpożarowy, złożony z urządzeń rozpylających wodę rozmieszczonych na dachu i w iglicy. Wodna mgła umożliwia stłumienie ewentualnego ognia, a przy tym nie jest szkodliwa dla kamiennych i drewnianych elementów budynku.
Z Paryża Anna Wróbel