MEN nie chce debaty, będzie miało społeczne protesty.
Ministerstwo Edukacji Narodowej w ciągu tego roku wielokrotnie wywoływało swoimi decyzjami oburzenie. Tak było przy drastycznych cięciach podstawy programowej, zmianach dotyczących nauczania religii czy rezygnacji z zadań domowych. Teraz jednak resort Barbary Nowackiej zdecydował się przekroczyć jednocześnie kilka „czerwonych linii”, decydując się na wprowadzenie od września przyszłego roku do szkół obowiązkowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Pod tą niewinnie brzmiącą nazwą już od czwartej klasy szkoły podstawowej w programie nauczania pojawią się między innymi treści dotyczące współżycia, antykoncepcji czy różnych tożsamości seksualnych. Ma to się stać bez pytania o zgodę rodziców. Rząd łamie w ten sposób fundamentalną zasadę, w myśl której szkoła jest wspólnotą współdziałających ze sobą: nauczycieli, uczniów i właśnie rodziców. Teraz już tylko władza ma mieć monopol na kształtowanie najbardziej wrażliwej sfery psychiki dzieci i młodzieży. Nawet wbrew systemowi wartości, w którym wychowuje je dom. Skąd my to znamy?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.