Nie cierpię tej góralszczyzny. Nie wiem, co ty w niej widzisz – powiedział mi znajomy, mając na uwadze chińskie badziewie z Krupówek, muzykę góralskopodobną i sery, które koło oscypka nawet nie leżały.
„U nas to nie ma gdzie dzieciaka zapisać na fajne zajęcia dodatkowe. Jest tylko jeden zespół folklorystyczny, co to śpiewał jeszcze, jak ja byłem mały. Beznadzieja” – to z kolei wypowiedź innego znajomego. Co te wypowiedzi łączy? Chyba niestety brak świadomości tego, co ma wartość edukacyjną i prospołeczną. Mowa o zespole Zbójnicek z Zębu, który właśnie obchodzi 60-lecie działania. Wielka gala pod koniec listopada w Zakopanem pokazała, jaka to potęga: na scenie były i maluszki, i średniaki, i starszaki, i starszaki plus, czyli panie, które mogłyby być prababciami najmłodszej grupy zespołu. A śpiewają i tańczą z taką samą werwą i energią jak nastolatki, którymi w duchu pewnie są.
Fenomen Zbójnicka, który zapewne istnieje także w innych tego typu zespołach w całej Polsce, nie tylko na Podhalu, to autentyzm, prawda, chęć powrotu do korzeni, zachowania dawnych obyczajów, tańców, śpiewu, sposobu gry. To wielka, codzienna praca nie tylko założycieli, kolejnych kierowników, ale też kolejnych małych i większych artystów. I dziesiątek, jeśli nie setek osób, które w różny sposób zespół wspierają. Chociażby wożąc dzieci na zajęcia. I nie zastąpi tego żadna inna edukacja muzyczna, żadne modne zajęcia dodatkowe.
Niewiele jest ważniejszych spraw niż ocalenie kultury, dbałość o to, by przetrwała tradycja. By w końcu prawdziwa muzyka łączyła pokolenia, była jak kładka między tym, co dawniej, tym, co teraz, i tym, co jutro. Tak się dzieje, gdy znajdują się ludzie, którym… się chce. Którzy pracują za bezcen albo i dopłacają (chociaż to państwo powinno zabezpieczyć finansowo ich działania). Którzy w końcu mają pasję i nie wahają się jej użyć.
Zbójnicek jest tego przykładem. I warto zwrócić na ten zespół uwagę, bo to folklor prawdziwy, a także przyjaźń prawdziwa między członkami zespołu. I pewnego rodzaju powiew nadziei na dobrą przyszłość. Tacy to zbójnicy, że z klasą kradną serca.
W wielu miejscach w Polsce, szczególnie w mniejszych miejscowościach, nie brakuje takich walczących o kulturę „zbójników” z pasją, dopłacających do „interesu”. Pełen szacunek, Panie i Panowie, zarówno z wysokiego Zębu, jak i z nizin. Działacie dla przyszłych pokoleń. Dziękuję!
Agata Puścikowska Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 redaktor warszawskiej edycji GN, od 2011 dziennikarz działu „Polska” w GN. Autorka kilku książek, m.in. „Wojennych sióstr” oraz „Święci 1944. Będziesz miłował”.