Podobno 86 proc. młodych Amerykanów marzy o tym, by zostać influencerem. Brytyjskie dzieci najwyżej oceniają dwie profesje: influencera i youtubera. Już nie chcą (jak kiedyś ich rodzice) być strażakiem, weterynarzem czy nauczycielem.
W internecie wiralem jest zmieniające się na przestrzeni lat zestawienie najchętniej wybieranych sposobów spędzania czasu. Jeszcze pół wieku temu pierwszym wyborem byli przyjaciele i rodzina, dziś dwie trzecie pytanych uwielbia zamykać się w swojej internetowej bańce.
Ale i tu mamy do czynienia z pewną dynamiką. Facebook oraz X to już skansen dla boomersów (takich jak niżej podpisany). Prawdziwe życie toczy się na TikToku oraz Instagramie, gdzie królują krótkie filmiki i zdjęcia. Nie wyrażę tutaj żalu z faktu nieposiadania konta na TikToku, bo nie sądzę, bym z tego powodu coś tracił. I pewnie nie jestem w tym przekonaniu odosobniony. Co nie znaczy, że powinno być nam obojętne, co TikTok oferuje. Nie jest to bowiem medium przeźroczyste, o tym, jakie filmiki są jego użytkownikom wręcz narzucane, decydują algorytmy, a konkretnie ludzie, którzy je tak, a nie inaczej programują.
TikTok to chińska zabawka, co nie znaczy, że działa ona w Europie i USA tak samo jak w Chinach. Uniwersytet stanowy w Ohio porównał zachowania online chińskich oraz amerykańskich użytkowników, co ich interesuje, jakie wzorce powielają. Innymi słowy, co algorytm TikToka promuje. Okazało się, że w Stanach indywidualizm, a w Chinach kolektywizm. W naszym kręgu kulturowym zachęca młodych ludzi do oryginalności, promuje trans i gender, postawy egoistyczne, bunt i skrajny ekologizm. W Chinach zaś – rodzinę jako wspólnotę i tradycyjne tożsamości, przyjaźń oraz etykę pracy. Nic dziwnego, że we wnioskach z badań potwierdzono, że w USA korzystanie z TikToka wzmaga u młodzieży depresję i dysforię płciową, jest przedszkolem dla pornografii i gwałtownie polaryzuje różne grupy społeczne.
I teraz pytanie, raczej retoryczne, czym chcieliby się zajmować owi przyszli influencerzy na TikToku? Na jakich treściach będą chcieli zdobyć popularność, czyli zasięgi, czym karmić tak, a nie inaczej zaprogramowany algorytm? Mamy do czynienia ze swoistym perpetuum mobile, układem zamkniętym, który się multiplikuje i wzmacnia. I mamy problem, który za chwilę będzie kataklizmem. Bo że media społecznościowe, zwłaszcza te, które komunikują się obrazem, rolkami i zdjęciami, uzależniają – wiadomo od dawna. Dlatego rozwiązaniem nie jest wstawianie na TikToka pozytywnych treści (których algorytm i tak „nie kupi”), ale detoks. Łatwo nie będzie, ale starać się trzeba.