Tajemnica prawości, czyli podziękowanie

Cieszę się bardzo, że protest wobec tego, co tylu ludziom wydaje się oczywistą krzywdą, niesprawiedliwością, przynosi rezultat.

Sprawa aresztowanego w Wielki Czwartek kapłana, ks. Michała Olszewskiego, oraz dwóch kobiet pracujących wcześniej w Ministerstwie Sprawiedliwości od blisko siedmiu miesięcy bulwersowała niemałą część opinii publicznej. Fundacja kierowana przez księdza pozyskała pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości i spożytkowała je na budowę centrum pomocy osobom dotkniętym przemocą. Według nowej prokuratury fundacja jednak „nie spełniała warunków konkursu organizowanego przez MS” za czasów Z. Ziobry, a urzędniczki konkurs ów przeprowadziły jakoby wadliwie. Aresztowani poddani zostali nie tylko izolacji, ale także specjalnym szykanom. Wobec szykan i krzywdy trojga osób zaczęły narastać społeczne protesty, zarówno w formie manifestacji, jak też petycji do Rzecznika Praw Obywatelskich, a także zbiorowych lub indywidualnych apeli. Na pewno towarzyszyła im także cicha modlitwa w intencji uwolnienia. Podpisałem i ja jeden z listów otwartych w owej sprawie – list zainicjowany przez Bronisława Wildsteina i Antoniego Liberę. Ponieważ apel ten zaadresowany był ogólnie: do obywateli RP, pozwoliłem sobie go powtórzyć i zaadresować tym razem, już tylko we własnym imieniu, do czworga autorytetów tej części polskiej opinii publicznej, która wspiera obecną większość sejmową i wyłoniony przezeń rząd. Bo ten rząd ma w swoich rękach decyzje dotyczące losu trojga więźniów. Adresatami mojego apelu byli redaktor Adam Michnik, a także troje profesorów prawa: Adam Strzembosz, Andrzej Zoll i Ewa Łętowska. Liczyłem, że być może ich głos, tak ważki w obecnym obozie rządzącym, zostanie w tej sprawie wysłuchany, jeśli tylko zechcą na apel odpowiedzieć. Poddałem dwa argumenty pod rozwagę. Po pierwsze, w sprawie nie chodzi o zbrodniarzy ani ludzi podejrzanych o zbrodnie, o pedofilię, morderstwo czy korupcję na wielką skalę, tylko o ludzi, których przetrzymywanie w więzieniu bez wyroku ma zmusić, jeśli się nie mylę, do składania zeznań obciążających inne, z politycznego punktu widzenia istotniejsze osoby z byłej obsady Ministerstwa Sprawiedliwości. Ludzie przetrzymywani w takim – według określenia z więziennego slangu – „areszcie wydobywczym” traktowani są jako środki do celu politycznego; nie zważa się na ich indywidualną godność, na to, że mają rodziny, ludzi bliskich, którzy na nich czekają. Po drugie, zapytałem prawników, czy w ich ocenie nękanie szykanami więziennymi wymienionych trojga osób uważają za uzasadnione. I czy nie warto dokonać skoku ponad podziałami politycznymi, by spojrzeć w twarz po prostu trojgu niewątpliwie cierpiącym ludziom; ludziom, o których winie żaden sąd jeszcze nie rozstrzygnął.

Nie mając bezpośrednich adresów do czterech wybranych autorytetów, poprosiłem o wydrukowanie mego apelu do nich redakcje dwóch gazet, które zapewne czytają: „Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”. Pierwsza nie zareagowała w ogóle na moją prośbę, druga odpowiedziała propozycją przeredagowania listu, z której jednak nie skorzystałem. Apel został opublikowany ostatecznie przez szereg mediów „prawicowych” (od Frondy do wPolityce, Niezależnej czy „Do Rzeczy”). Nabrał pewnego rozgłosu. Prowadziła go moja nadzieja, że może jednak jakąś okrężną drogą dotrze do adresatów i wzbudzi jakąś ich reakcję. Czy tak się stało – nie wiem.

Wiem jednak, że decyzją sądu apelacyjnego z 24 października otworzyła się możliwość wypuszczenia z wielomiesięcznego aresztu trojga osadzonych w roli zakładników nowej władzy. Co zadziałało? Modlitwa, sumienie sędziów podejmujących tę decyzję, może również jakaś suma wspomnianych wyżej protestów i apeli? Nie wiem, cieszę się bardzo, że protest wobec tego, co tylu ludziom wydaje się oczywistą krzywdą, niesprawiedliwością, przynosi jakiś rezultat. Czy ma w nim swój udział jakaś cicha odpowiedź i działanie któregoś z adresatów mojego apelu? Może inne zakulisowe działania, np. kardynała Nycza? Nie mam pojęcia. Nie chcę występować jak przysłowiowa żaba, która podstawia nogę, kiedy konia kują, i przypisywać akurat mojemu apelowi jakiejś istotnej siły sprawczej. Chcę jednak, z nadzieją właśnie na możliwość rozmowy ponad podziałami, podziękować adresatom mojego listu – jeśli akurat ktoś z nich dodał po cichu, ale w ważnym gabinecie, swoje słowo do sprawy. Dziękuję Bogu – za tajemnicę prawości.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

prof. Andrzej Nowak prof. Andrzej Nowak