– Nie mam powodu nikogo oszczędzać – mówi Jacek Bromski, reżyser filmu „U Pana Boga w Królowym Moście”, czwartej części kultowego cyklu.
EDWARD KABIESZ: W swojej trylogii o Królowym Moście wykreował Pan świat, w którym rząd dusz sprawuje szanowany przez parafian proboszcz. Po 15 latach powrócił Pan do miasteczka. Dlaczego?
JACEK BROMSKI: Wszyscy jesteśmy przywiązani do tych postaci i tego miejsca. Kiedy przyszedł mi do głowy pomysł nośny na tyle, żeby jeszcze raz tam wrócić, zacząłem pisać scenariusz. Cała ekipa, która przyjechała na Podlasie, aktorzy stamtąd, wszyscy bardzo się ucieszyli, że jeszcze raz razem przeżyjemy przygodę.
Jednak ten Królowy Most nie jest już taki sielankowy. Oglądając film, miałem wrażenie, że nie jest taką komedią, jak poprzednie części cyklu, ale zmierza raczej w kierunku satyry.
Film jest komedią polityczną. Nie jest to satyra, bo nikogo wprost nie biczuję, ale opowiadam o warunkach, jakie nas otaczają, o naszej rzeczywistości, która przez tych 15 lat się zmieniła. Trudno na nią nie zareagować. Wyrosły nowe pokolenia i one inaczej wszystko odbierają, trzeba również mówić do nich innym językiem filmowym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.