Nasze kapłańskie powołanie

Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy (Hbr 5,1).

Hbr 5, 1-6

Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy (Hbr 5,1).

 

Wsłuchując się w drugie czytanie, można dojść do wniosku, że za wiele się z niego nie da zrozumieć. A to dlatego, że list pisany jest do wierzących podchodzenia żydowskiego. Autor Listu do Hebrajczyków bierze nas w podróż w głąb przepisów prawa Starego Testamentu, by ukazać Chrystusa, który jest wypełnieniem proroctw, jak i Najwyższym Kapłanem, który składa swoje życie w ofierze za nasze grzechy. Co zatem możemy wyciągnąć z tego fragmentu do swojego życia?

Z pewnością, aby żyć pełnią swojego powołania, potrzebujemy zrozumieć swoje miejsce i rolę w kapłaństwie Chrystusa. Od momentu naszego chrztu zaczyna się nasz udział w tzw. powszechnym kapłaństwie Chrystusa. Każdy wierzący jest więc kapłanem, który jest wezwany do składania duchowych ofiar Bogu oraz bycia tym, który staje jako pośrednik między Bogiem a nieznającym go światem. Nasze kapłaństwo wyraża się więc w praktyce w przyprowadzaniu ludzi do Boga i w godnym Go reprezentowaniu. Ktoś powiedział kiedyś: „Każdy chciałby mieć takiego króla jak Jezus, potrzebujemy jedynie dać Go światu niezmienionym, takim jakim jest naprawdę".

Jak wygląda nasze realizowanie tego zadania? Czy przyprowadzamy ludzi do Boga, czy raczej do Niego zniechęcamy? Kiedy ostatni raz powiedzieliśmy komuś swoje świadectwo spotkania Jezusa, zaprosiliśmy Go do wspólnej modlitwy? Pamiętam, jak kilka lat temu poszedłem zrobić zakupy pewnemu człowiekowi, który mieszkał w biednej okolicy. Kiedy wychodziłem z klatki schodowej, naprzeciw mnie pojawiła się kobieta, trzymając w ręku butelkę wódki. Pomyślałem, że muszę wykorzystać ten moment, więc w ułamku sekundy zatrzymałem się i powiedziałem: „Chciałem pani powiedzieć, że Jezus bardzo panią kocha!" Ta kobieta spojrzała na mnie i zaczęła wyzywać mnie od świadków Jehowy. Litania wyzwisk trwała kilka minut, a ja z uporem maniaka mówiłem jej o miłości Jezusa. Nagle, niespodziewanie zamilkła i zaczęła płakać, mówiąc: „Ale ze mnie zeszło...". Ewangelia przebiła się przez jej serce. Kobieta zawróciła i poszła do swojego mieszkania. Powiedziałem jej by dziś spróbowała zaprosić Jezusa do serca. To był ostatni raz, gdy ją zobaczyłem, a jej sąsiad powiedział mi, że kilka dni później ta kobieta zmarła. To był ostatni moment, aby przyprowadzić ją do Jezusa. To nasze kapłańskie powołanie, przyprowadzać innych do poznania Pana.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Zieliński Marcin Zieliński W II czytaniu