W animowanym „Quo vadis” nie ma przemocy ani, zdaniem twórców, nieodpowiednich dla dzieci wątków.
Pierwsze opinie o nowej ekranizacji „Quo vadis” pojawiły się, zanim ktokolwiek miał okazję obejrzeć cały film. Opierały się na zamieszczonych w internecie zwiastunach, na podstawie których można było się zorientować wyłącznie co do rodzaju wykorzystanej w filmie animacji.
W rytmie rapu
W zamierzeniach twórców najbardziej odpowiednią techniką do realizacji przedsięwzięcia był Unreal Engine, wykorzystywany od dawna w branży gier komputerowych, a także od pewnego czasu w animacji. Według Aniry Wojan, pomysłodawczyni i współreżyserki filmu, dzięki tej technologii produkcja ma szansę dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Czy nadzieje realizatorów się sprawdzą? Osobiście mocniej przekonują mnie animacje tradycyjne, które są jednak bardziej pracochłonne, a ich realizacja wymaga o wiele więcej czasu. W przypadku najnowszego pełnometrażowego „Quo vadis” pobito chyba rekord, bo film powstał w 12 miesięcy. Być może to zasługa indyjskiego studia animacji Ssoftoons, z którym polska ekipa nawiązała współpracę. Co ważne, produkcję sfinansowano bez publicznych dotacji, wyłącznie z prywatnych środków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz Dziennikarz działu „Kultura”, w latach 1991–2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk.