Ręce jej drżały, gdy na ulicy mijali ją niemieccy żandarmi. Choć czuła strach, przez pięć lat codziennie przemycała do piekła na ziemi – więzienia na Pawiaku – grypsy, żywność, leki, ubrania,a w każdy piątek ukrytego w puderniczce Jezusa.
Minęło 80 lat od śmierci drobnej, szczupłej blondynki nazywanej Myszką, której odwaga nie miała sobie równych. Ludwika Uzar-Krysiak była strażniczką w przejętym przez Niemców więzieniu na Pawiaku w Warszawie.
Codziennie oprócz piątków wnosiła tam grypsy, np. zapieczone w pierożkach lub w ciastkach. Wynosiła też wiadomości na zewnątrz, ukryte choćby w kłębku włóczki – bo czasem miała w torebce swoją robótkę z zakazanym wkładem… Wielu ludzi, uprzedzonych przez te grypsy, uniknęło aresztowania i śmierci.
W piątki Ludwika przemycała do pobitych, czekających na śmierć lub niepewnych swego losu więźniów Najświętszy Sakrament. Zdławiała swój strach i pewnym, równym krokiem mijała kilka niemieckich wart. Gdyby wpadła, czekałyby ją tortury i śmierć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.