„Bóg wie gdzie”. Polska augustianka posługuje pielgrzymom na Camino

Judyta Syrek: Czego szuka młoda dziewczyna, która kończy studia? Czy wtedy nie jest najważniejszy sukces? Czego Ty szukałaś po studiach?

S. Jadwiga Karczewska OSA: Nie mogę odpowiadać za innych, ale dla mnie czas ukończenia studiów był jednym z najbardziej delikatnych momentów w życiu, dość trudnym i kryzysowym. Są osoby, które po studiach od razu szukają stabilizacji, mają konkretny projekt na życie, inwestują, instalują się we wziętych na kredyt mieszkaniach i im większą mają stabilizację, im więcej wątków rozwiązanych, tym bardziej są zadowoleni. Ja do tych osób nie należałam. Po pięciu latach studiowania w Krakowie, z daleka od rodzinnego Gdańska, stanęłam przed konkretnymi decyzjami i miałam sporo wątpliwości. Z jednej strony, szukałam swojego miejsca w świecie, przestrzeni i relacji, w których mogłabym się rozwijać, realizować marzenia. Szukałam potwierdzenia, że droga, którą do tej pory przeszłam, i wybory, które podejmowałam, wydadzą dobre i sensowne owoce. Z drugiej strony, poszukiwałam sposobu na odnalezienie się w rzeczywistości, która stawała się coraz bardziej złożona, bo wymagała ode mnie brania większej odpowiedzialności, większych zobowiązań. Rósł we mnie lęk przed stabilizacją, bo przecież jest jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia, ludzi do poznania, relacji do zadbania. Wydawało mi się, że jest za wcześnie na bycie dorosłą. Pewnie było coś we mnie z Piotrusia Pana, ale zdecydowanie bardziej z Augustyna: „niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”.