Choć od dawna nie żyjemy w zimnowojennym świecie pod opresyjnym komunistycznym reżimem, który otaczał nas, kiedy Jan Paweł II wypowiadał te słowa, to strach wcale nie zniknął.
22.10.2024 16:17 GOSC.PL
Wspominamy dziś w Kościele św. Jana Pawła II. Czasem zadaję sobie pytanie, co nam pozostało po jego pontyfikacie... Mamy Dzień Papieski i Dzieło Nowego Tysiąclecia. Mamy wspominki w listach episkopatu i rozlicznych kazaniach. Mamy opowieści historyczne o Solidarności i pokonaniu komunizmu. Mamy wreszcie cały sztafaż symboliczno-kulturowy – od ulic Jana Pawła II, przez pomniki, aż po nieszczęsne papieskie kremówki.
A jednocześnie dla młodszego pokolenia, które urodziło się po jego śmierci albo ma jedynie wątłe przebłyski związane z jego osobą, papież to dziś głównie bohater memów, „żółty”, „21.37” i źródłosłów określenia „co tu się odjaniepawla?!”. Może to wielu z nas oburzać, ale emocja ta, choć zrozumiała, wydaje mi się jednak mało konstruktywna. Zamiast tego lepiej zastanowić się, co ważnego Jan Paweł II mówi człowiekowi żyjącemu pod koniec 2024 roku. Także młodym, którzy dziś z papieża się śmieją.
Myślę, że najważniejszym, a jednocześnie najbardziej aktualnym przesłaniem jest to, którym Karol Wojtyła rozpoczął swój pontyfikat dokładnie 46 lat temu. „Nie lękajcie się!”. Ileż wokół nas lęku! Wojna, kryzys ekonomiczny, migracje, zmiany klimatu i katastrofy naturalne, epidemie, nowe technologie, polaryzacja polityczna, rozpad więzi społecznych, samotność. Wreszcie postępująca w bardzo szybkim tempie sekularyzacja, ale i zmiany w Kościele, które mają na te problemy odpowiedzieć. Boimy się. Choć od dawna nie żyjemy w zimnowojennym świecie pod opresyjnym komunistycznym reżimem, który otaczał nas, kiedy Jan Paweł II wypowiadał te słowa, to strach wcale nie zniknął. Może nawet jest tak, że dziś radzimy sobie z nim gorzej niż wtedy, bo w dobie postępującego indywidualizmu nie mamy u kogo szukać pociechy.
Mimo że wielu zarzuca papieżowi Franciszkowi próbę zerwania z tym, czego Kościół nauczał w przeszłości, dostrzegam bardzo wyraźną zbieżność między orędziem Jana Pawła II a przesłaniem obecnego papieża. Co bowiem mówi Franciszek w encyklice „Fratelli tutti”? Odpowiedzią na lęki tego świata jest Chrystus, którego możemy spotkać w drugim człowieku. Solidarność i braterstwo są drogą, którą możemy wspólnie iść i radzić sobie z lękiem. To wcale nie oznacza, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle znikną wojny, konflikty czy kryzysy. Takie myślenie byłoby ucieczką od rzeczywistości. Chodzi raczej o to, że poprzez nawrócenie, czyli przemianę myślenia, możemy z innej perspektywy spojrzeć na czyhające na nas wyzwania lub zagrożenia. I, co równie istotne, możemy szukać konkretnych rozwiązań, które będą czynić świat lepszym i bezpieczniejszym, choćby na małą skalę.
Świetnie ten problem widać w kontekście dyskusji o wojnie i pokoju. Zapalając świeczki i wspólnie śpiewając, nie zakończymy trwających konfliktów, w których każdego dnia giną tysiące ludzi. Ta przemiana myślenia ma nam raczej pomóc dostrzec „struktury niepokoju”, czyli mechanizmy, które prowadzą ludzi do przemocy. Nie tyle po to, aby je wprost zwalczać, bo to jest często poza naszym zasięgiem. Raczej po to, aby – będąc świadomymi ich istnienia – tworzyć alternatywne „struktury pokoju”, wolne od przemocy i manipulacji. Pokój to bowiem nie tylko brak wojny. Zimna wojna jest tego świetnym przykładem – choć formalnie nie toczyły się działania zbrojne między światem Zachodu i Wschodu, to chyba nikt, zwłaszcza w naszej części Europy, nie miał przekonania, że taki „pokój” jest wymarzoną przez nas sytuacją. Trwały pokój to dużo głębsza postawa, którą powinniśmy wspólnie budować w sposób ciągły. Nawet jeśli nie wiemy dziś dokładnie, jaki będzie ostateczny kształt tej budowli.
Ważne są jednak fundamenty tego domu, który jako chrześcijanie chcemy wznosić. Są nimi miłość, otwartość na bliźniego i postawa poszukiwania tego, co łączy, a nie skupianie się na tym, co dzieli. Piękną metaforą takiej postawy budowania pokoju, a zarazem odważnego mierzenia się z lękiem, może być troska dorosłych rodziców, zwłaszcza kobiet, aby na niedzielnym obiedzie przy rosole i kluskach zgromadzić rodzinę, w której może są także dzieci żyjące w związkach nieformalnych albo wnuki przyznające się do homoseksualnej orientacji. Ten obiad nie sprawi pewnie, że napięcia czy różnice znikną. Może być jednak tak, że wnuk przeżywający życiowe trudności będzie wiedział, że jest takie miejsce, gdzie zawsze może przyjść. Że jest dom, który jest przestrzenią pokoju.
Piszę o tym wszystkim także dlatego, że właśnie dziś, w rocznicę tamtego „Nie lękajcie się”, startują przygotowania do XII Zjazdu Gnieźnieńskiego zatytułowanego „Odwaga pokoju”, który odbędzie się we wrześniu 2025 roku. Proces przygotowania do Zjazdu, w który także jestem zaangażowany, ma na celu stworzenie wspólnie z kilkudziesięcioma wspólnotami i środowiskami chrześcijan, ponad podziałami, owych struktur pokoju służących rozwiązywaniu konfliktów. Chcemy wspólnie wyruszyć w symboliczną drogę do Gniezna, by przemieniać nasze myślenie i zaczynając od samych siebie, nieść pokój i jedność tam, gdzie jesteśmy. Wierzę głęboko, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku, że na tej drodze się spotkamy. Do zobaczenia!
PODRÓŻ APOSTOLSKA JANA PAWŁA II DO POLSKI, POŻEGNANIE NA LOTNISKU, 14.06.1987. FOTO CAF - MAREK LANGDA. ARCHIWUM GOSCIA NIEDZIELNEGO. REPRODUKCJA: HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOSCMarcin Kędzierski Adiunkt w Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, członek Polskiej Sieci Ekonomii, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Prywatnie mąż i ojciec sześciorga dzieci.