Deklaracja Donalda Tuska, że jego rząd „nie będzie klękał przed księdzem” nie jest zapowiedzią zaostrzenia kursu wobec Kościoła, lecz opisem stanu istniejącego od momentu objęcia rządów przez Platformę Obywatelską.
W czasie gdańskich obchodów 10-lecia Platformy Obywatelskiej premier wypowiedział słowa, które poruszyły ludzi wierzących w Polsce. Zapowiedział, że jeśli PO znów wygra wybory, „nie będziemy klęczeli przed księdzem, bo do klęczenia jest kościół – przed Bogiem”. Donald Tusk ostro skrytykował też posłów PO, którzy głosowali przeciwko odrzuceniu projektu ustawy wprowadzającej całkowitą ochronę życia nienarodzonych, co przy poparciu polityków PiS, PJN i PSL umożliwiło dalsze prace nad tym projektem. Antyklerykalne wystąpienie z Gdańska czy zbesztanie posłów PO, którzy dali zielone światło dla regulacji całkowicie zakazującej aborcji, są słusznie interpretowane jako ukłon w stronę lewicy, o której elektorat Tusk obecnie zabiega. Jednak przykłady te nie oznaczają zaostrzenia kursu wobec Kościoła katolickiego. Analiza stosunków między państwem a Kościołem w czasie rządów D. Tuska pokazuje bowiem, że relacje te już są w bardzo złym stanie. Naruszenie zapisów konkordatu, łamanie dwustronnych umów, wykorzystywanie kwestii światopoglądowych do osiągania bieżących celów politycznych – to tylko niektóre praktyki obecnego rządu. Ich nagromadzenie jest tak duże, że można wręcz postawić tezę, iż żaden z premierów po 1989 r. nie pozwalał sobie na tak lekceważące traktowanie Kościoła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński