Premier Tusk jest genialnym populistą w europejskich szatach. Bo przecież gdyby PiS zrobiło w ciągu roku to, co zrobił obecny rząd, prawdopodobnie Polska stałaby już w obliczu groźby „wyrzucenia z Europy”, a opozycja straszyłaby polexitem i totalitaryzmem.
15.10.2024 10:24 GOSC.PL
Mija rok od wyborów, które doprowadziły w Polsce do zmiany władzy. Kiedy różne osoby pytały mnie wówczas, czego spodziewam się po nowym rządzie, mówiłem i pisałem, w kontrze do panujących wówczas emocji, że oczekuję polityki kontynuacji w kluczowych z perspektywy państwa obszarach. W moim odczuciu 12 ostatnich miesięcy pozytywnie zweryfikowało tę prognozę, a model zarządzania kryzysowego w trakcie powodzi przyjęty przez premiera Donalda Tuska można żartobliwie nazwać „PiS-em 2.0”.
Jeśli jednak miałbym wybrać trzy najbardziej doniosłe i symboliczne decyzje czy działania podjęte przez premiera Tuska w ciągu roku od wyborów, wskazałbym (w ujęciu chronologicznym) na: 1) odrzucenie Europejskiego Zielonego Ładu w postaci weta wobec unijnego rozporządzenia o odbudowie zasobów przyrodniczych; 2) stworzenie ram interpretacyjnych dla idei tzw. demokracji walczącej oraz 3) wezwanie do zawieszenia prawa azylowego.
Dlaczego akurat te trzy wydarzenia? W bardzo prostym kluczu da się je wyjaśnić przez pryzmat populizmu. Oto polski premier, prowadząc politykę, kieruje się sondażami, z których wychodzi mu, że warto sprzeciwić się znienawidzonej polityce klimatycznej, migrantom i wreszcie zaspokoić żądzę „pisowskiej” krwi gawiedzi spod znaku tzw. Silnych Razem. Tak prosta interpretacja prowadziłaby nas do konstatacji, że premier Tusk jest genialnym populistą w europejskich szatach. To drugie nie jest bez znaczenia, bo gdyby PiS zrobiło wspomniane trzy rzeczy, prawdopodobnie Polska stałaby już w obliczu groźby „wyrzucenia z Europy”, a opozycja straszyłaby polexitem i totalitaryzmem. Tymczasem zarówno polskie, jak i zagraniczne media w zasadzie milczą. Nawet kiedy polski rząd rozszerzał wiosną embargo na ukraińskie produkty, łamiąc fundamentalne zasady unijnej polityki handlowej, Komisja Europejska nawet nie mrugnęła okiem.
Nie twierdzę, że „neopopulizm” w wykonaniu Donalda Tuska nie jest określeniem prawdziwym. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego modus operandi przyjęty przez polskiego premiera w trakcie sztabów antykryzysowych, gdzie niczym wschodni despota pokazowo dyscyplinował swoich podwładnych. Wydaje mi się jednak, że analizując wydarzenia ostatnich miesięcy w Polsce i na świecie, można pokusić się o poszukanie znacznie głębszych uzasadnień. W końcu nie tylko w Polsce rządzący pozwalają sobie na radykalniejszą retorykę i politykę antymigracyjną, porzucają ambitne cele klimatyczne czy wreszcie wprost mówią o jakiejś formie pozademokratycznego wykluczenia części sceny politycznej. Widać to bardzo wyraźnie choćby u naszych zachodnich sąsiadów.
To jednak oznacza, że problem neopopulizmu (lub populizmu na sterydach) nie jest wyłącznie polską specyfiką i może mieć globalne źródła. Dlaczego społeczeństwa stają się coraz bardziej niechętne (delikatnie mówiąc) polityce klimatycznej czy migrantom? Czy tylko dlatego, że doświadczają bezpośrednio jakichś negatywnych skutków? A może ich niechęć jest podkręcana przez media społecznościowe? Idąc za myślą z felietonu sprzed tygodnia, nadmieńmy, że może komuś zależy, by społeczeństwa szły w takim właśnie kierunku, a politycy są ostatecznie wyłącznie marionetkami sterowanymi przez zewnętrzne wobec państwa grupy interesu?
Przyjrzyjmy się partiom antysystemowym, które płyną na fali takich emocji i resentymentów. Co je łączy? Silna postawa prokapitalistyczna. Przypadek? Mówiąc nieco żartobliwie – nie sądzę. Spójrzmy na interes globalnych korporacji. Weźmy politykę klimatyczną – dziś skutki zmian klimatycznych dotykają głównie „zwykłych” ludzi, a wprowadzane rozwiązania dziwnym trafem również przenoszą ciężar kosztów na mniej uprzywilejowanych członków społeczeństwa, co świetnie pokazał ruch tzw. żółtych kamizelek we Francji. Gdybyśmy jednak na poważnie wzięli się za politykę klimatyczną i zaczęli wprowadzać rozwiązania w duchu tzw. postwzrostu, realnie ucierpiałby właśnie globalny kapitał.
A imigranci? Ściąganie „rezerwowej armii pracy” było przez lata w interesie kapitału, bo zmniejszało presję płacową. Kiedy jednak narastają problemy z integracją cudzoziemców i społeczny gniew mógłby zwrócić się w kierunku ojców i matek chrzestnych polityki imigracji zarobkowej, lepiej ten gniew przerzucić na... samych imigrantów.
Wreszcie „demokracja walcząca” – w gruncie rzeczy w tym postulacie, patrząc z nieco szerszej perspektywy, chodzi o zawieszenie pewnych reguł demokratycznych, aby ograniczyć władzę ludu. Można oczywiście argumentować, że celem zawieszenia reguł jest przywrócenie reguł, ale intuicja podpowiada, że jak to zawieszanie reguł wejdzie nam społecznie w krew, to korporacjom będzie o wiele łatwiej wpływać na kształt decyzji politycznych, bo trudno się nam będzie połapać, co i w czyim interesie się dzieje. W końcu w mętnej wodzie łatwiej niektórym łowić ryby.
Przyjrzyjmy się Donaldowi Trumpowi, który na mojego nosa zmierza po wygraną w listopadowych wyborach prezydenckich w USA. To przecież idealny przykład polityka, który pod płaszczykiem populizmu realizuje de facto interesy wielkiego kapitału. Wsparcie, jakie otrzymuje choćby od Elona Muska, nowego „boga” mediów społecznościowych, nie jest w żadnej mierze przypadkowe.
Jaka jest zatem alternatywa, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku? Potrzebujemy nowego, prawdziwego, solidarnościowego, globalnego populizmu, który będzie rozumieć, że dziś „zwykli” obywatele Polski, Ukrainy, Niemiec, Francji, ale także Nigerii czy Kamerunu często jadą na tym samym wózku. Tak długo, jak będziemy dawali się przeciw sobie podpuszczać, będziemy skazani na rządy globalnego kapitału odzianego w nacjonalistyczne albo antyekologiczne szaty. Aż do momentu, kiedy się sami nie pozabijamy.
Donald Tusk PAP/Tomasz WaszczukMarcin Kędzierski Adiunkt w Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, członek Polskiej Sieci Ekonomii, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Prywatnie mąż i ojciec sześciorga dzieci.