Nieznany smak pomarańczy, czyli o realnych więziach i iluzjach samotności

W szóstym odcinku cyklu „Kościół ostatnich ławek” dominikanin o. Tomasz Franc, psycholog i terapeuta, mówi o kulcie samotności, o ludziach, którzy nie chcą wchodzić w głębokie relacje z innymi, i o młodych, którzy takich relacji nie potrafią nawiązywać. Wyjaśnia także, dlaczego osoba samotna powinna przejść przez żałobę.

Magdalena Dobrzyniak: W której z kościelnych ławek, Twoim zdaniem, zajmują miejsca osoby, które same o sobie mówią, że są samotne z wyboru, że samotność daje im szczęście? 

o. Tomasz Franc OP:
Myślę, że raczej trudno spotkać je w kościelnych ławkach, bo wolą miejsca bardziej wyizolowane. Jeśli w ogóle szukają dla siebie miejsca w Kościele, to w takich przestrzeniach, które zapewnią im maksymalny komfort. 

To znaczy?

Taka jest dzisiejsza kultura samotności, nierozerwalnie związana przede wszystkim z dbaniem o osobistą przestrzeń komfortu. Dla takich osób ważne jest przestrzeganie jej granic, dbanie o dystans, co samo w sobie nie jest niczym złym. Jednak w Kościele jest to bardzo trudne, bo spotykamy tu różne osoby. Jeśli ktoś jest samotny z wyboru i pielęgnuje tę samotność jako własną wartość, to musi być świadomy, że ta wartość może zostać naruszona, a on sam zostanie narażony na dyskomfort spotkania drugiego człowieka, który może być w innej kondycji, prezentować inny sposób myślenia, przeżywania. Ta samotność musi jednak wyjść naprzeciwko drugiemu człowiekowi.

Przypomina mi się w tym kontekście bohater filmu „Perfect Days”. Żyje samotnie, ma swoją rutynę, którą pielęgnuje. Czyta książki, fotografuje, zachwyca się przyrodą, ludzi traktuje życzliwie, ale z dystansem. Jego spokój burzy dopiero nagłe pojawienie się dawno niewidzianej siostrzenicy. To go zmusza do wyjścia ze strefy komfortu, zakłóca ją, ale powoduje, że on się otwiera. Końcówkę filmu wręcz rozsadzają jego emocje. Zastanawiam się, skąd u niego tak wielka dbałość o niezakłóconą samotność. Może z lęku, że biorąc odpowiedzialność za kogoś, straci spokój ducha?

Osoby, które w taki sposób przeżywają swoją samotność, są wewnętrznie bardzo kruche, to znaczy muszą włożyć ogromnie dużo wysiłku, żeby stworzyć świat rozbudowany, wykreowany według własnych potrzeb. To dlatego mocno pilnują, żeby ich „ja” nie było narażone na różnego rodzaju konflikty związane z realnością, z kontaktem z rzeczywistością, która nie zawsze wygląda tak, jak tego oczekujemy. Wraz z siostrzenicą w życie bohatera filmu wkracza rzeczywistość z całym innym światem drugiego człowieka. Ona wymaga po pierwsze elastyczności, a po drugie skonfrontowania się z wypartymi, niechcianymi, wyrzuconymi poza siebie, poza ten swój świat konfliktami, lękami, obawami – może przed jakimś doświadczeniem pustki, może przed doświadczeniem wejścia w dynamiczną relację, która byłaby uczeniem się, kim jest drugi człowiek, przez doświadczenie nieznanego świata jego emocji. To wszystko musi nastąpić, żeby samotność nie stała się izolatorium, czyli azylem, sposobem na uniknięcie drugiej osoby. Jeśli tak się dzieje, to ma ona wymiar patologiczny. Jest jak tkwienie na bezludnej wyspie, gdzie przez pierwszy tydzień czujemy się dobrze, a później, doświadczając realnego braku, wpadamy w stan halucynowania różnych osób czy głosów, bo człowiek nie jest stworzony do bycia samemu. Musi sobie wykreować świat pozorów i iluzji, a jest to bardzo niszczące. Wracając do naszej metafory kościelnych ławek, człowiek, który stoi poza nimi, musi w końcu zauważyć ludzi w ławkach, dostrzec ich złożoność, bo inaczej zacznie halucynować, czyli będzie miał na temat Kościoła własne wyobrażenia. A to zazwyczaj kończy się głębokim rozczarowaniem i w efekcie opuszczeniem Kościoła.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Magdalena  Dobrzyniak Magdalena Dobrzyniak Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim i podyplomowych studiów edytorskich na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. W mediach katolickich pracuje od 1997 roku. Wykładała dziennikarstwo na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Autorka książek „Nie mój Kościół” (z bp. Damianem Muskusem OFM) oraz „Bezbronni dorośli w Kościele” (z o. Tomaszem Francem OP).