O nauce polskiego zainspirowanej wyborem Karola Wojtyły na papieża, ponownym odkrywaniu wiary, która jest jak kropla wody w wyschniętym gardle, oraz świętości będącej obfitym czerpaniem z dzieła odkupienia mówi Marina Olmo.
Beata Zajączkowska: Jak to się stało, że Włoszka mówi tak pięknie po polsku i fascynuje się myślą Karola Wojtyły?
Marina Olmo: Kiedy został wybrany Jan Paweł II, byłam uczennicą szkoły średniej. Od razu zafascynował mnie ten papież, który wiedział, jak postępować z młodymi ludźmi. W tym czasie poznałam ruch Komunia i Wyzwolenie i wydawało mi się, że odkryłam tajemnicę szczęścia. Dlatego zdecydowałam, że będę studiowała języki, aby przekazać wszystkim to, co mnie zafascynowało. W tym czasie uczęszczałam również do stowarzyszenia Russia Cristiana, które rozpowszechniało pisma drugiego obiegu z obszaru sowieckiego. Chciałam przywrócić chrześcijaństwo w Rosji i dlatego po ukończeniu szkoły średniej zapisałam się na Wydział Języków Obcych i Literatury, specjalizując się w językach rosyjskim i angielskim na Katolickim Uniwersytecie w Mediolanie. Dla tych, którzy studiowali rosyjski, obowiązkowy był drugi język słowiański. Skoro papież był Polakiem, wybrałam jego język. Uczyłam się go na początku lat 80., kiedy sytuacja ekonomiczna w Polsce była bardzo trudna. Poczta włoska zawarła porozumienie, zgodnie z którym wysyłający paczki z pomocą z Włoch do Polski nie płacili za przesyłkę. Wiele osób wysyłało pomoc i zaczęły przychodzić listy z podziękowaniami, pisane po polsku. Proszono mnie o pomoc w tłumaczeniu tych listów. Ponadto w latach 1983 i 1984 uczestniczyłam w pieszej pielgrzymce z Krakowa do Częstochowy, organizowanej dla młodzieży z ruchu Komunia i Wyzwolenie, gdzie byłam tłumaczką. A więc to wybór papieża z Polski zainspirował mnie do nauki języka polskiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska