Turystyczne pospolite ruszenie

Wiele razy udowodniliśmy, że potrafimy pomagać. Dlaczego więc atrakcje Dolnego Śląska straszą pustkami?

Jesteśmy świetni w pomaganie – udowodniliśmy to już nie raz. Szczególnie wówczas, kiedy wymaga to pospolitego ruszenia i zadziałania krótko, ale z mocą. To chyba taka nasza Polska natura – uwielbiamy zrywy, działania napędzane przez emocje i udowadnianie, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Było to widać w lutym i marcu 2022 roku, kiedy przy przejściach granicznych z Ukrainą powstawały całe miasteczka, w których gotowano ciepłe posiłki, wolontariusze na dworcach kolejowych robili wszystko, żeby uchodźcy nie czuli się zagubieni, a Polacy masowo otwierali swoje domy i przyjmowali przybyszów. Efekt? Choć liczba uchodźców z Ukrainy liczona była w milionach, nie powstały obozy dla uchodźców.

Pospolite ruszenie widać było także w lipcu, kiedy spłonęła spora część fabryki Paluszków Beskidzkich. Kiedy właściciel ogłosił, że mimo to nie zwolni pracowników i będzie im wypłacał pełne pensje, masowo ruszyliśmy na pomoc. Do dobrego tonu należało wrzucenie w media społecznościowe zdjęć z paczkami paluszków, firmy wykupywały z hurtowni całe ich zapasy i rozdawały pracownikom, a jedna z lodziarni wprowadziła do oferty lody o smaku paluszkowym i dodawała paluszki do każdego zamówienia.
Podobna akcja ratunkowa rozpoczęła się, kiedy powódź dotknęła Cukry Nyskie – ich ciasteczka nagle stały się najpopularniejszą przekąską. Zresztą fala pomocy, jaka ruszyła do powodzian, jest nieprawdopodobna – na jednej tylko z wielu internetowych zrzutek licznik wskazuje dziś 31 milionów, miliony zebrano podczas zbiórek pod kościołami, które przeprowadzono 22 września – te pieniądze trafią do poszkodowanych za pośrednictwem Caritas. Nie brakowało również ludzi, którzy przyjeżdżali nawet z odległych zakątków Polski, żeby złapać za łopaty i ramię w ramię z mieszkańcami odgruzowywać zniszczone miasta i wioski.

Tym bardziej dziwi mnie, że właściciele i zarządcy atrakcji turystycznych na Dolnym Śląsku informują, że radykalnie spadła liczba rezerwacji w ich obiektach. Powódź dotknęła zaledwie ok. 5 proc. turystycznych miejsc, mimo to turyści masowo rezygnują z wizyt w całym regionie. W Parku Narodowym Gór Stołowych w Szczelińcu Wielkim sprzedaż biletów spadła o ponad 90 proc. Twierdza Srebrna Góra szacuje straty związane z odwołanymi rezygnacjami na 250 tys. złotych – a to nie koniec. Choć większość obiektów działa normalnie, szlaki górskie i rowerowe są dostępne a dojazd do nich odbywa się bez przeszkód, ruch turystyczny zmalał o 80-100% i to nawet w miejscach odległych od tych dotkniętych zniszczeniami.
Tak masowe odwoływanie rezerwacji może okazać się zabójcze szczególnie dla niewielkich obiektów. Tymczasem w wielu z nich pracują osoby, które zostały poszkodowane przez powódź. Teraz, kiedy woda już zeszła i usiłują odbudować swoje życie, grozi im kolejna tragedia – utrata pracy. 

Może czas na kolejne pospolite ruszenie i akcję „Jadę na Dolny Śląsk”? To tak naprawdę układ, w którym korzystają wszyscy: turyści, bo spędzą czas w pięknym zakątu kraju, korzystając z jego licznych atrakcji, i mieszkańcy regionu, którym zastrzyk gotówki jest w tej chwili niezbędny. Pomaganie nigdy wcześniej nie było tak proste i przyjemne!
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agnieszka Huf Agnieszka Huf Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Z wykształcenia pedagog i psycholog, przez kilka lat pracowała w placówkach medycznych i oświatowych dla dzieci. Absolwentka Akademii Dziennikarstwa na PWTW w Warszawie. Autorka książki „Zawsze myśl o niebie: historia Hanika – ks. Jana Machy (1914-1942)”.