To była jedna z najsłabszych edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w historii tej imprezy.
Lubię filmy, które dobrze się zaczynają i szczęśliwie kończą. Nie lubię takich, gdzie jest przemoc, strzelanina… to wyłączam, bo to jest na rozstrój nerwowy – powiedziała pewna starsza pani w jednej z kronik filmowych wyświetlanych w czasie tegorocznego festiwalu. Oglądając większość prezentowanych tam filmów, z pewnością nie miałaby powodu do zadowolenia. Oczywiście twórcy podejmują tematy, które narzuca życie, a przecież nasza rzeczywistość nie jest jednowymiarowa. Jednak wśród 16 filmów kandydujących do głównej nagrody festiwalu trudno znaleźć takie, które niosłyby ze sobą jakąś nadzieję czy pozwoliłyby widzowi oderwać się od codzienności. Dobór filmów konkursowych, zdaje się, dowodzi, że praktycznie nie mamy kina gatunkowego, czyli komedii i filmów sensacyjnych na jako takim poziomie, a filmy poruszające tzw. ważne tematy są zrobione w sposób niezachęcający do wizyty w kinie. Polscy filmowcy nie potrafią po prostu opowiadać. Zdarzają się oczywiście nieliczne wyjątki. W czasie tegorocznego festiwalu aż pięć filmów zostało opatrzonych polskimi napisami, bo rozgrywają się za granicą, ekranowe dialogi toczą się w innym języku i występują w nich zagraniczni aktorzy, co do tej pory nie zdarzyło się nigdy – o ile dobrze pamiętam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz Dziennikarz działu „Kultura”, w latach 1991–2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk.