O synodalności, która czyni Kościół czułym, bliskim i bardziej Chrystusowym, mówi Julia Osęka.
Beata Zajączkowska: Co zrodziło się w sercu 22-latki, która przed rokiem ramię w ramię z papieżem, kardynałami i biskupami z całego świata debatowała nad przyszłością Kościoła?
Julia Osęka: W tym gronie było też bardzo dużo osób świeckich, zarówno delegatów na synod z różnych kontynentów, jak i ekspertów, którzy pomagali nam w teologicznym, dogmatycznym, prawno-kanonicznym przygotowaniu obrad. Byłam jedyną tak młodą kobietą, zaledwie studentką. Ten kontrast odczułam najbardziej, gdy po Mszy św. otwierającej synod po raz pierwszy weszliśmy do Auli Pawła VI. Przez pierwszy tydzień przyzwyczajałam się do otoczenia. Choć na początku czułam się dziwnie jako studentka i jako dziewczyna, która ani nie ma doktoratów z teologii czy z prawa kanonicznego, ani jakiegoś wielkiego doświadczenia życiowego, to z czasem odkryłam, że nawet kardynałowie z doktoratami nie wszystko wiedzą i też potrzebują opinii ekspertów. Potem było mi już łatwiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.