Statystyki są porażające. W niektórych bogatych krajach ponad połowa zawieranych małżeństw kończy się rozwodem.
Ludzie nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji bezmyślnych odpowiedzi udzielanych w referendach organizowanych pod koniec ubiegłego wieku na rzecz dopuszczalności rozwodów. Przemiany w ludzkich głowach przebiegały lawinowo i oznaczały przejście od „my” do „ja”, zgodę na sabotaż małżeństwa, będącego podporą każdego zdrowego społeczeństwa, oraz zatwardziałość serca w następstwie przyjmowania szeregu fałszywych i szkodliwych idei. Choćby takiej, że w pojedynkę żyje się lepiej. Jest się bogatszym, ma się lepszą perspektywę zawodową i większą satysfakcję z życia. Innym mit to model rodziny, w której najważniejszą rolę w związku odgrywają namiętność i pieniądze, a nie stabilność małżeńska oparta na wzajemnym zaangażowaniu i poświęceniu. Dziś potrzebna jest nam rewolucja, a raczej kontrrewolucja dotycząca wartości, zasad i perspektyw. Nie ma innego wyjścia. Dalsze inżynierie społeczne, zakażone niezdrowymi ideologiami wpychającymi ludzi pod pociąg postępu bez potomstwa i bez sensownej przyszłości, przypominają pustynię oświetloną reflektorami, które oślepiają, a potem pozostawiają nas w mroku. Titanic tonie, choć orkiestra przygrywa, a pasażerowie tańczą. Albo zdołamy wywrócić do góry nogami to społeczeństwo, albo samotność stanie się logiczną konsekwencją złego życia. Trzeba zacząć od nowa, budując na skale, a nie na piasku: mąż, żona, matka, ojciec, dzieci, rodzina i społeczeństwo ponownie otwarte na życie.
Na faryzejską prowokację: „Czy wolno mężowi oddalić żonę?”, Jezus udziela klarownej odpowiedzi: „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” (10,9). Rozdzielanie małżonków nie jest zgodne z wolą Bożą. O tym świadczy prawda „początków” (por. Rdz 2,24), czyli pierwotny zamiar Boga względem małżeństwa nierozerwalnego i trwającego całe życie, będącego odbiciem tego, w jaki sposób kocha nas Bóg. Nidy nas nie zdradzi ani nie porzuci. W prawie żydowskim jedynie mężczyźnie wolno było podjąć decyzję o rozstaniu. W efekcie tego tylko kobieta była narażona na zarzut cudzołóstwa względem swego męża. On nie, chyba że w stosunku do innego mężczyzny, któremu uwiódłby żonę. Tymczasem małżeństwo jest związkiem trwałym dla obojga zaślubionych. Toteż mężczyzna wiążący się z osobą rozwiedzioną popełnia cudzołóstwo, podobnie jakby usiłował poślubić żonę należącą do kogoś innego. Jezus swoje nauczanie o nierozerwalności małżeństwa wypowiedział w drodze do Jerozolimy, a zatem w kontekście Jego krzyża oznaczającego całkowite oddanie się drugiej osobie z miłości do niej. Małżeństwo to nie tylko znak, ale i obszar działania Boga, który w słowie „kocham” zawiera całkowity i bezinteresowny dar z samego siebie. Lecz na drodze Bożej szaleńczej miłości do nas zazwyczaj staje „zatwardziałość serca” odziana w szaty prawnego przyzwolenia.
Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem