Boże znaki dotykają wprost tylko niektórych, ale mają znaczenie dla wszystkich.
28.09.2024 09:54 GOSC.PL
Pierwszą reakcją na tragedię ludzką, taką jak powódź, powinna być pomoc. Po jakimś czasie przychodzą jednak pytania. Czy powodzi lub jej skutków można było uniknąć? – pytamy w perspektywie praktycznej. Dlaczego Bóg dopuszcza klęski żywiołowe? – pytamy w perspektywie wiary. Ponieważ moja praca polega na zmaganiu się z pytaniami ostatecznymi, ośmielam się zabrać głos w tej ostatniej sprawie. Świadom jestem przy tym tego, jak niewiele możemy i powinniśmy tu powiedzieć.
Dla chrześcijanina przewodnikiem życia jest Biblia. Znaczy to, że wydarzenia z własnego życia odnajduje on właśnie w Biblii lub Biblię odnajduje w samym życiu. Przejmująco i głęboko pokazuje to „hermeneutyczny” reportaż Kamila Gąszowskiego „Wielka woda i kraina Pana Boga”. Autor nie tylko opisuje w nim tragiczne sytuacje z ostatnich dni, ale także doszukuje się w nich motywów i postaci biblijnych. Nie boi się przy tym stawiać trudnych pytań. Nie zamyka oczu. Przyjmuje wyzwanie, które żywioł postawił wierze.
Ze swej strony uwyraźniłbym lub dopowiedział tylko jedną rzecz. Dwie najważniejsze postacie biblijne związane z żywiołem wody – Noe i Jonasz – są w chrześcijańskiej tradycji egzegetycznej figurami (czyli obrazami lub zapowiedziami) Chrystusa. Znaczy to, że wyrażają one najważniejszą prawdę naszej wiary: to, że Bóg w ludzkiej naturze Chrystusa wszedł we wszystkie sprawy naszego życia i razem z nami przeżywa nasze cierpienia. Przeżywa je po to, by nas przeprowadzić do pełni szczęścia, którą jedynie On sam stanowi. Arka Noego i ryba Jonasza to znaki Chrystusa, który przyjął na siebie potop i fale zła po to, by nas w sobie schronić i ocalić. I poprowadzić nas nad inne wody – nad błogosławione i wieczne wody, gdzie możemy odpocząć (Ps 23).
Świat, w którym żyjemy, nie jest Rajem. Raj jest raczej za nami lub przed nami. Za nami – gdy naszymi decyzjami lub zaniedbaniami włączamy się w te wymiary ludzkości, które mówiły dobremu Bogu „nie”. Przed nami – gdy traktujemy nasze życie jako wezwanie do czynienia dobra i jako oczekiwanie na „niebo nowe i ziemię nową” (Ap 21, 1). Ta nowa ziemia będzie Bożym darem, ale już teraz wymaga naszego przygotowania i naszej pracy. Gdyby bowiem Bóg dał nam wszystko od razu jako doskonałe i gotowe, bez naszego udziału i wysiłku, nie mielibyśmy satysfakcji z naszej wolności, odpowiedzialności i twórczości. I nie docenilibyśmy daru, który otrzymaliśmy.
W czasie powodzi usłyszałem niezwykłe świadectwo. Gdy pewna rodzina opuszczała swój dom – w strachu, że nie będzie do czego wracać – inna rodzina rozpoczęła w jej intencji żarliwą modlitwę. Modlitwa została wysłuchana: dom ocalał. Czy to Boży znak? Z pewnością tak. Dlaczego jednak Bóg nie ocalił wszystkich domów? Dlatego, że złożył ziemię w nasze ręce i nie zmienia praw przyrody, które ustanowił i których nieustannie się uczymy. Daje jednak znaki swej obecności i swego działania. Znaki, które przypominają nam, że nie zapomina o nas i że czeka na nas w swoim domu wiecznego szczęścia. Owszem, znaki te wprost dotykają tylko niektórych, ale mówią coś ważnego i dają nadzieję dla wszystkich. Podobnie też powódź dotknęła tylko niektórych, ale jest wezwaniem i przypomnieniem dla wszystkich. Jest wezwaniem dla wszystkich do modlitwy, do pomocy, do dzielenia się, do budowania solidarności i wzajemnej odpowiedzialności. Do wyjścia z ciasnej ściany własnego komfortu i egoizmu. I jest przypomnieniem dla wszystkich, że ten świat nie jest naszym celem i nie jest naszym Rajem. I że wcześniej czy później okaże się, że nasze kłótnie, ambicje, podłości i doraźne sukcesy nie są warte zaangażowania, jakie w nie wkładamy.
Jacek Wojtysiak Profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Prywatnie: mąż Małgorzaty oraz ojciec Jonasza i Samuela. Sympatyk ruchów duchowości małżeńskiej i rodzinnej.