O odcinaniu

Być odciętym znaczy utracić coś, nieraz bezpowrotnie.

Wsłuchuję się w Jezusowe słowo o odcinaniu i odrzucaniu w trakcie powodzi przetaczającej się przez moje rodzinne Głuchołazy. Ludzie zostali odcięci od swoich sprzętów, sypialń, ulubionych przedmiotów i ogródków. Nie ma w tym żadnej metafory. Być odciętym znaczy utracić coś, nieraz bezpowrotnie. Odczuwają to samo pacjenci oddziałów onkologicznych. „Musisz pogodzić się z tym, że nieodwracalnie utracisz część samego siebie” – usłyszałem od znajomej lekarki. Czy w obszarze wiary i nadziei życia wiecznego też potrzebujemy takiej operacji? Jezus o konieczności odcinania się i odrzucania mówił w kontekście wyboru bycia „z Nim” lub „przeciwko Niemu”.

Częstym wątkiem powracającym na kartach Pisma Świętego jest ludzka skłonność do bałwochwalstwa – człowiek wybiera coś innego niż Bóg, by oddawać temu cześć. Najczęściej oznaczało to utworzenie posągu, który w jakiś sposób miał uobecniać bóstwo. Wyobrażano sobie, że idole żyją, a szczęście lub nieszczęście zależy od nich. Bałwochwalstwo w naszym życiu przyjmuje postać przywiązania do szeregu rzeczy, pomysłów, poglądów bądź nawyków, za pomocą których próbujemy kontrolować naszą relację z Bogiem i sprawiać, by oddawanie Mu czci nie wiązało się z całkowitym zaufaniem. I w tę właśnie przestrzeń często wchodzi grzech. Fałszywi bogowie, których sobie tworzymy – czy to wytwarzając ich własnymi rękami, czy inwestując w coś swój czas, pragnienia, zdolności i pasje – zawsze na koniec przejmują kontrolę nad nami. Żerują na ludzkim duchu i z niego czerpią życie. Wysysają życie z tych, którzy uczynili ich bogami.

Tymczasem zdrowie i integralność naszej duszy zależy od przyjaźni z Bogiem. To On stworzył nas z prochu ziemi. To On tchnął życie w nasze ciała. A zatem, gdy lekceważymy Jego słowo, gwałcimy własną tożsamość. Pornografia, konkubinat, cudzołóstwo, zachłanność – wszystko to oddala nas od Boga. Gdy Chrystus wzywa nas do czegoś w rodzaju samookaleczenia, niebędącego niczym innym jak wyrzeczeniem się idoli, zaprasza do pozbycia się tego wszystkiego, co oddala nas od Niego jako źródła prawdziwego życia i prawdziwej miłości, i odcina nas od naszego prawdziwego „ja”. Pomyślmy przy tej okazji o aktualnym zamęcie w naszym Kościele: wszystko, co gasi w nas zapał do Boga, musi być odcięte od ciała Kościoła, nawet jeśli jest z nim związane jak ręka, noga lub oko. Może to być oko, które chce za dużo widzieć; ludzki aktywizm, który przeszkadza w dążeniu do życia nadprzyrodzonego; wreszcie pragnienie poruszania się z wykorzystaniem wyłącznie ludzkiej mocy i zapobiegliwości bez respektowania Bożych dróg. Oko ludzkie oznacza pragnienie patrzenia na drogi Boże po ludzku. Zastępuje światło wiary fałszywym błyskiem drażliwego i pedantycznego rozumu. Miłość do Boga bywa nie tylko afirmacją, lecz również negacją. Kiedy mąż wyznaje miłość żonie, odrzuca uczucie do innych kobiet. Podobnie jest z najważniejszą miłością w życiu. Grzech oddziela nas od Boga. Okoliczności, które do niego prowadzą, będą od nas wymagały nieustannej gotowości do odcinania się od nich. To nieodzowny warunek codziennej walki duchowej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. Robert Skrzypczak Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem