Powstanie styczniowe, jak mało która polska insurekcja, jest wprost stworzone dla filmu.
Ileż tam wspaniałych postaci, niezwykłych, pełnokrwistych, porywających. Mimo to próżno szukać w rodzimej kinematografii portretu którejkolwiek z nich. A że w powstaniu styczniowym tkwi ogromny epicki potencjał, udowodnił w 1992 roku Juliusz Machulski filmem „Szwadron”, zrealizowanym na podstawie znakomitej prozy Stanisława Rembeka. Mało kto dziś pamięta, że był to nasz, polski kandydat do Oscara w roku 1993, Machulski zaś jest niesłusznie doceniany wyłącznie jako twórca komedii. Tyle że „Szwadron” nie jest opowieścią o żadnym z ikonicznych dowódców powstania. Dopiero w tym roku na ekrany trafił długo oczekiwany film o ks. Stanisławie Brzósce, teraz zaś można go zobaczyć na platformie CANAL+.
„Powstaniec 1863” mocno trzyma się historycznych realiów, bo też biografia kapłana, generała, najdłużej walczącego dowódcy powstańczego, legendarnego „Ducha”, który jeszcze za życia zdobył międzynarodową sławę, nie wymaga koloryzowania. Taką słuszną decyzję podjął reżyser i scenarzysta Tadeusz Syka. Siłą filmu są kreacje aktorskie, nie tylko główna rola (Fabijański), także te drugoplanowe (Łukaszewicz, Olbrychski, Pazura). Młodych widzów być może przed ekrany przyciągnęła jeszcze sanah, wykonawczyni promującej film piosenki do tekstu Marii Konopnickiej. Ale, warto podkreślić, wszystko tu kręci się wokół wyjątkowego bohatera.
Wyjątkowego już przez samo połączenie wody z ogniem, misji kapłana i roli wojskowego dowódcy, którą wyznaczyła mu historia. Napięcie pomiędzy tymi dwoma powołaniami widać od pierwszej sceny z jego udziałem, gdy wprost od ołtarza ksiądz oddaje się w ręce rosyjskiego kata Podlasia, by – niczym św. Maksymilian – ratować kogoś innego od branki. Potem jeszcze kilka razy nasz bohater nie chce, ale musi brać odpowiedzialność za owce, które skazane są na rzeź. Nie chce zabijać, ale czyni to, by ratować powierzonego mu chłopca. Wie, że powstanie nie ma szans, ale nie może złożyć broni. To nie była romantyczna przygoda, tu nie chodziło o sławę. Podobne dylematy miało wielu powstańczych dowódców, choćby Romuald Traugutt. I jeśli szukamy kwintesencji prawdziwie antycznego dramatu, jaki rozegrał się w roku 1863, może tu właśnie ją znajdziemy. Dlaczego to robili, dzięki czemu wytrwali do końca? Dla ludzi głębokiej wiary, takich jak ks. Brzóska, odpowiedź jest jedna, mocno kilkakrotnie wybita w tym filmie: „Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem…”.