Gdy Jezus postawił na środku dziecko i wskazał je jako ideał życia w królestwie Bożym, wcale nie chciał zasugerować, że wymaga od swych uczniów infantylizmu.
Tak postępują współczesne systemy totalitarne – traktują człowieka jak dziecko, które nie wie, co jest dla niego dobre. Z tego właśnie wynika mania planowania. W niektórych krajach, gdzie wolna konkurencja nie doprowadziła do sprawiedliwego podziału dóbr, konieczna była ingerencja państwa, które stwierdzało: „Skoro jednostkowe sumienia nie nakazują wam robić tego, co jest słuszne pod względem moralnym, ja, państwo, zmuszę was do robienia tego, co jest słuszne pod względem prawnym”. Siłowa ingerencja państwa nie wszędzie przynosi pożądane rezultaty. W niektórych krajach upaństwowiono działalność biznesową, system wychowania, politykę rodzinną. Gdzie indziej zdecydowano się na radykalne posunięcie i całą własność przekazano w ręce aparatu państwowego. To powoduje cierpienia rodzin, próby wyręczenia rodziców pod hasłem „my lepiej wychowamy twoje dziecko” i karania ich za odmowę udziału najmłodszych w obowiązkowych zajęciach seksualnego przeformatowywania ich preferencji.
W królestwie Bożym nie tak jest. Jezus o dziecięctwie mówi w kontekście Bożego projektu „nowych narodzin”. Zrodzony z chrztu syn lub córka Boga otrzyma nową naturę, nową wrażliwość i nowe możliwości postępowania w zasięgu mocy i miłości ich zmartwychwstałego Pana, a zarazem pozna potęgę Bożego ojcostwa. Z tej nowej bezpośredniej relacji dziecko–Ojciec zrodzi się zaufanie i pragnienie chcianej, dobrowolnej zależności od Tego, od którego otrzymujemy życie i doznajemy miłosierdzia. Ksiądz Dolindo z tego właśnie powodu uważał się za nic niewarte samo w sobie, nędzne stworzenie. Rzecz jasna, czynił to przed Panem, od którego spodziewał się wszystkiego. Ze względu na nowe możliwości, jakie oferował Bóg, chciał się uważać za ignoranta, pozbawionego wszelkiej cnoty, do niczego niezdolnego. „Ubogie aktywności mojego życia były owocem łaski i Bożego miłosierdzia. Poza nędzą ja, nic nieznaczący kapłan, nic z siebie nie dałem” – mawiał. A zarazem był przekonany o tym, że „przed Bogiem nie ma takiego aktu, który by umniejszył człowieka, gdyż uniżając się w pokorze przed Bogiem, człowiek się nie poniża, nie obniża swojej wartości. Odstępuje jedynie miejsce Bogu, daje się nim wypełnić, rezygnując z siebie. Adorując, człowiek unosi się ku Bogu w miłości, a On odwzajemnia się objęciem. Modląc się, podłącza się do Jego wszechmocy i tym sposobem sam staje się silny. Trochę jak kabel, w którym nagle zaczyna płynąć prąd, mogący uruchomić martwą maszynę”. Podobnie myślało wielu innych świętych. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus radziła: „Przylgnij do Jezusa i skradnij Mu za pomocą modlitwy siły, których potrzeba ci do walki”. Chodzi o nadludzki wyczyn bądź też dziecięcą sztuczkę, polegającą na tym, że gdy małe dziecko ufa swemu Ojcu i Mu się w pełni powierza, zdoła jak najwięcej od Niego uzyskać.