Święty January ubrany w szaty biskupa, ale bosy i związany liną, wychodzi bez szwanku z rozpalonego pieca, do którego go przed chwilą wrzucono. Święty zerka w górę, gdzie pląsają anioły. To sugestia, że ocaliła go interwencja z nieba. Świadkowie cudu są przerażeni i uciekają w popłochu.
Św. January, biskup Benewentu, znajdującego się nieopodal Neapolu, żył na przełomie wieków III i IV, był jedną z ofiar prześladowań chrześcijan w czasach cesarza Dioklecjana. O Januarym nie wiadomo prawie nic. Według tradycji za odmowę złożenia ofiary pogańskim bogom został skazany przez namiestnika cesarskiego Drakoncjusza na śmierć. Kolejne próby egzekucji, takie jak przedstawiona na tym obrazie, okazywały się jednak nieskuteczne. W końcu postanowiono rzucić świętego na pożarcie dzikim zwierzętom, w drodze łaski zmieniono jednak wyrok na ścięcie mieczem. Jedna z obecnych przy egzekucji pobożnych kobiet zebrała do flakonu trochę krwi męczennika. Relikwia była przechowywana początkowo w Benewencie. Od 1497 r. znajduje się w katedrze w Neapolu. Zaschnięta krew w ampułce w określonych dniach (m.in. w rocznicę jego męczeństwa, 19 września) przybiera postać płynną, co nazywane jest cudem św. Januarego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”. Prowadzi także stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu” pracuje od 2002 r. Autor pierwszej w Polsce biografii papieża Franciszka i kilku książek poświęconych malarstwu.